środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 39

 Ukłucie, gwałtowny oddech i otworzone natychmiast oczy. Zerwałam się z miejsca i natychmiast przed oczami pojawiła mi się jedna wielka czarna plama. Ktoś położył mi rękę na ramieniu i delikatnie nacisnął, sprowadzając mnie znowu do pozycji leżącej.
- Uspokój się kochanie, to tylko zły sen- zabrzmiał głos Harry'ego przy moim uchu.
 Gwałtowny oddech zelżał trochę, rozejrzałam się dookoła.
- Co jest?- nagle moją głowę zaatakował taki ból, jakby wbijali mi żelazne kołki.- Au!
 Złapałam się za moją nieszczęsną część ciała i zgięłam się wpół.
- Co się dzieje kochanie?- Haz natychmiast złapał mnie za ramiona.- Poczekaj chwilę.
 Poczułam jak łóżko się odciąża i usłyszałam tupot kilku nóg. Do pokoju zaraz wpadł Louis w towarzystwie cioci i mojego chłopaka. Lou podbiegł do mnie.
- Przepraszam, strasznie cię przepraszam! Wcale nie miałem zamiaru cię tak przestraszyć!- jego głos zawierał taką skruchę, że w myślach mu przebaczyłam, ale głowa tak mi nawalała, że nie mogłam się ruszyć.
- Dobra, powiedziałeś co chciałeś, teraz won!- Harry pokazał chłopakowi drzwi, z tego co udało mi się zobaczyć.
 Chwilę potem miejsce znowu zajęły czarne plamy.
                                                                          ***
 Opatulona w koc i dziesięć swetrów siedziałam na tarasie. Na przeciwko naburmuszonego Harry'ego.
- A jeśli mam rację?- znowu wystartował z nieśmiertelnym pytaniem.
- To się rodzice ucieszą- powiedziałam, po czym dodałam po chwili namysłu.- I Collin też.
  Harry przewrócił oczami, wstał i podszedł do mnie.
- Ale ja mówię serio.
- I ja też.
 Chłopak westchnął cicho i powiedział:
- Pójdę po herbatę.
 I chwilę później już go nie było. Co mu w ogóle strzeliło do tej pustej makówki?! Ja w ciąży?! Przecież to niedorzeczne! Robiliśmy to tylko raz, czemu niby miałabym mieć w sobie dziecko? Ech, nawet nie wymiotuję!, pomyślałam i zamknęłam oczy. Słuchałam szumu wiatru, kołyszących się liści w koronach drzew i nieustannego sprzeczania się Harry'ego i Lou. No ile można?! Łeb mi pęka...
 Zaraz wymienieni osobnicy pojawili się w mojej świątyni dumania, razem ze swoją męczącą kłótnią. Haz usiadł po mojej lewej stronie, a Louis po prawej.
- Skoro mówi, że nie to pewnie nie!- szatyn stał dzielnie po mojej stronie.
- Bardzo wiele jest przypadków takich, że nikt nie wiedział nawet do ósmego miesiąca!- wydarł się nad moich uchem Harry. Gdy się skrzywiłam, natychmiast umilkli.
- Coś cię boli skarbie? Przynieść ci coś?- chłopak już wstawał, ale złapałam go za rękę.
- Nic mi nie trzeba, tylko nie drzyjcie się nade mną- uśmiechnęłam się do niego słabo i opadłam z powrotem na miękkie poduszki.
 Haz z wahaniem znowu usiadł i popatrzył znacząco na Lou. Ten zapytał się go niemo: co? Mój chłopak odpowiedział mu: sam wiesz co! To było bardziej denerwujące, niż normalna rozmowa.
- Czy możecie przestać?!- wydarłam się, aż ptaki z drzew uciekły.
 Popatrzyli się na mnie dziwnie, a ja odetchnęłam głęboko.
- Niedobrze ci, kochanie?- Harry jak na rozkaz stanął prosty jak struna.
- Bardzo mi dobrze, tylko zamknijcie się w końcu!- jęknęłam zrezygnowana.
                                                                             ***
 Nadeszła sobota- dzień wyjazdu. Wszyscy zadeklarowali się, że pomogą mi się spakować i... nie zostało mi nic do roboty. Tak mi się nudziło, że rozmawiałam z Cher, Nat, An i Alice. Przez parę godzin z każdą. To było dziwne, ale jednakże co innego mogłabym robić?
 Wyjazd do domu był męczący, nowa dieta dawała mi się we znaki. Tak na dobrą sprawę to wymiotowałam już parę razy dziennie, zwracając praktycznie wszystko. Robiłam to tak, żeby nikt niczego nie widział- mogłoby to źle wpłynąć na moją opinię o ciąży. Nie chciałam dać Harry'emu satysfakcji pod tym względem, byliśmy krótko mówiąc lekko skłóceni. Przez tę jego nadopiekuńczość miałam coś z mózgiem...
 Dom wydał mi się tak cudownym miejscem po wycieczkach do innych krajów, że... pojechałam do Harry'ego. Po prostu brakowało mi go, tak bardzo że po niego zadzwoniłam. Haz przyjechał z szerokim uśmiechem przylepionym do ust. Zabrał mnie do siebie z niecnymi zamiarami.
-------------------------------------------------------------------------------
No to co miśki, cztery komentarze? Dacie radę, wiem to! Jak pod jednym postem raz miałam dziesięć, to podejrzewam że problemu nie będzie. Pamiętajcie- cztery komy!

12 komentarzy:

  1. Genialne! Czekam na nexta ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. xeyfbguacguyevawkxfu NEXT KOCHANIE

    /Żuczek

    OdpowiedzUsuń
  3. o matuniu to jest przecudowne *_* dalej bo ja tu umrę

    OdpowiedzUsuń
  4. OMFG jakie słitaśne dawaj nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczęłam dzisiaj czytać tego bloga i w jeden dzień przeczytałam 39 rozdziałów. Sama sobie nie wierzę, ale twoje opowiadanie jest takie fascynujące *.*
    Czekam na nexxt <3
    Monika ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejkuu <33 Świetne jest !!! Zobaczyłam linka do tego bloga na fejsie raz, drugi... nie reagowałam jakoś specjalnie. W końcu z powodu nudy wpadłam na pomysł, że jednak zajrzę. No i zajrzałam i ... szok totalny :D Oczywiście pozytywne zaskoczenie ;) Przeczytałam wszystkie rozdziały, a jak doszłam do 39 i się okazało, iż to ostatni to normalnie prawie się popłakałam ;( Przepraszam, że komentarz zostawiam dopiero teraz, ale od dziś będę zostawiać komentarze pod każdą notką. Blog bardzo mi się podoba, w ogóle super piszesz :* Mam nadzieję, iż niebawem napiszesz kolejną część :D pzdr

    OdpowiedzUsuń
  7. cudowny jak zawsze;D niecierpliwie czekam na następny rozdział :D <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam cie jak ty piszesz Takie cos !
    To jest ZAJEBISTE
    Czekam na nexta ! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Nieeeech ona przestanie z tą dietą! To chore!

    OdpowiedzUsuń