niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 36

 Na drugim koncercie mi odbijało. Skakałem jak głupi i śpiewałem najlepiej jak umiałem, ponieważ wszystko dedykowałem dla mojej księżniczki. Gdy tylko przypominało mi się, że już za dwa dni ją zobaczę i przytulę, od razu miałem ochotę drzeć się ze szczęścia i tylko obietnica Louisa, że pójdzie ze mną do psychologa trzymała mnie jeszcze w ryzach.
 Po imprezie od razu zadzwoniłem do Melly i rozmawiałem z nią pół godziny. Gdy przed każdym zdaniem wtrącałem "kocham cię, myszko" albo "tęsknię za tobą, moje serduszko", chłopcy patrzyli się na mnie jak na wariata. No fakt, jeszcze nigdy żadnej dziewczynie nie deklarowałem tak swojej miłości. To było dla nich coś nowego, widzieli że coś jest inaczej. Louis dał upust swoim myślom jutrzejszego dnia przy śniadaniu, kiedy byłem tak naładowany energią, że nie mogłem ustać w miejscu.
- Słuchaj Haz, masz jakieś poważniejsze zamiary wobec Melody?- mówiąc to oparł się na ręku i zaczął przypatrywać mi się intensywnie.
- A co?- ćwierkałem jak skowronek, byłem świeżo po rozmowie z moją dziewczyną.
- Bo tak się nią interesujesz, jakbyś chciał się jej oświadczyć.
 Te słowa sprowadziły mnie na ziemię. 
- Co?- zapytałem już całkiem serio ze zmarszczonymi brwiami.
- No narzeczeństwo, ślub, dzieci- gestem pokazał przemijanie czasu.
- Ale...- przełknąłem ślinę.
- Nie słuchaj go, Haz!- Zayn wszedł z chłopakami do kuchni.- Ja jestem z Perrie od dawna i jakoś nigdy mu to nie przeszkadzało- spojrzał na Lou wymownie, a ten popatrzył w inną stronę.- Nawet chyba wiem, dlaczego tak się ciebie czepia.
- No nie!- Lou podniósł ręce do góry.- Nie powiesz mi teraz, że ty też tego nie robiłeś!
- Nie aż tak bardzo- Mulat uśmiechnął się do chłopaka złośliwie.
 I tak właśnie rozpoczęła się kłótnia o coś, czego kompletnie nie rozumiałem.
                                                                          ***
 Zaśmiałam się głośno.
- Naprawdę tak zrobił?- zapytałam Weronikę z niedowierzaniem.
- No chyba bym ci tutaj nie kłamała!- oburzyła się dziewczyna.
 Weronika Myślińska to była jedna z moich najdroższych, najbliższych przyjaciółek kiedykolwiek. Mieszkała na Cyprze i przyjechała się ze mną zobaczyć, obiecała mi że zostanie do końca tygodnia. Była na studiach prawniczych i nie miała za bardzo czasu na wizyty. Teraz aktualnie wymieniałyśmy się różnymi ciekawymi anegdotkami z naszego życia towarzyskiego. Wera opowiadała mi o swoim byłym.
 Była środa i tylko paręnaście godzin dzieliło mnie od Harry'ego. Byłam więc prze szczęśliwa i moją euforię wzbogaciła jeszcze wizyta przyjaciółki.
-------------------------------------------------------------------------------
To było tylko takie wprowadzenie do następnego rozdziału- mam nadzieję, że będzie bardzo dobry i spodoba się Wam, miśki :*
P.S. co najmniej jeden komentarz!

4 komentarze: