sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 28

 Po trzech dniach miałam dosyć. Bieganie za dziewczynami, sprawdzanie czy na pewno wszystkie są na miejscu i o czasie, pilnowanie czystości w pokojach: to naprawdę było męczące. Po cichu skakałam z radości, że jest już środa, jeszcze tylko czwartek, piątek i w sobotę wyjeżdżają! No tak, ale z kolei po nich jest kolejny tydzień... A przy okazji musiałam jeszcze pomagać cioci z papierkową robotą- tylko w tym tygodniu, jednak miałam za Chiny dość. No i rozmowy z Harrym: słuchanie jego głosu było nagrodą samą w sobie, jednak czasami ten głos skarżył się na rozmaite rzeczy. Między innymi błagał mnie, żebym wróciła.
- Ciociu!- zawołała mnie Żanetka. Wszystkie liderki były nazywane ciociami, a opiekunowie wujkami.
- Tak?- spojrzałam na drobną blondyneczkę.
- Bo telefon do ciebie dzwonił- wydyszała. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam ją po główce. Biedna musiała biec aż na hamaki, bo chciała mi tylko to powiedzieć... Kochane dziecko.
 Podniosłam tyłek i powlekłam się do pokoju. Zgadywałam, że dzwonił Harry. Jednak gdy wzięłam telefon do ręki na wyświetlaczu pojawił się nieznany mi numer. Zaczęłam oddzwaniać, z racji tego że numer nie zaczynał się na +48 wiedziałam, że trzeba mówić po angielsku.
- Tak?- zapytałam grzecznie.
- Jeny, dobrze że odebrałaś!- Louis odetchnął z ulgą.
- A czemu do mnie dzwonisz, Lou?- zdziwiłam się.
- Ponieważ Harry dostaje świra, nie wiemy co mamy z nim robić- powiedział to tak, jakby to była moja wina.- Dzwonisz tylko raz dziennie, a Haz wyłazi ze skóry.
- No nie moja wina, że mam dużo zajęć i nie bawię się ciągle na komórce- byłam lekko wkurzona, a to mogło doprowadzić do kłótni między nami.
- Rozumiem, tylko jakbyś czasami mu napisała jakiegoś sms-a, czy coś...- teraz zmienił ton na bardziej proszący.
- Jasne, pewnie- nagle usłyszałam wrzaski dziewczyn z pokoju dwunastolatek.- Czekaj, muszę kończyć. Pa!
- No hej...
 W biegu zapisałam sobie numer Lou i popędziłam zapobiec kłótni.
                                                                             ***
============================================================
 Czwartek. Nie mam jej już od pięciu dni, sporadycznie dostaję sms-y i raz dziennie z nią rozmawiam. Ledwo psychicznie wytrzymywałem, brakowało mi jej zapachu, aksamitnego dotyku, miękkich włosów i krwistego rumieńca. To było nie do zniesienia, chłopaki pomagali mi trochę, starali się mnie zajmować lub rozbawiać. Nawet Paul się przejął i chyba sam raz do niej zadzwonił. Na pewno Louis to zrobił: przyszedłem akurat tak, żeby usłyszeć jej słodki głos mówiący pa!. Kilka razy nawet byłem tak zdenerwowany tym, że nie zadzwoniła, że na koncercie po prostu mi odbijało. Chłopaki tuszowali sytuację jak mogli, wymyślali różne historie. Jedna miała związek z moja siostrą, kochana zgodziła się ją potwierdzić.
- Dobra, okej, mam dosyć!- bębenki mi w uszach zadzwoniły, podniosłem głowę i zobaczyłem czerwonego Zayna stojącego na środku pokoju nagrań.
- Ale co?- wychrypiałem. Przyjaciel przewał mi rozmyślania na temat tego, co aktualnie może robić moja dziewczyna.
- Jeśli masz zamiar się tak zachowywać jeszcze przez dwa tygodnie, kiedy jej nie będzie, to sam osobiście wykopię twoją dupę do niej!- wrzeszczał niemożliwie głośno. Albo mi się tak wydawało przez wczorajszego kaca po imprezie, na którą siłą zaciągnął mnie Lou.
 Na słowa Zayna, Liam pokiwał głową.
- Zgadzam się z nim i chętnie mu pomogę- uśmiechnął się.
- To jest koszmarnie dziwna sytuacja, że ty tak reagujesz na dziewczynę- Niall wszedł do pokoju.
- Jeszcze nigdy się tak nie zachowywałeś- przytaknął Louis.
- No wiem, ale... Ona jest wyjątkowa- znowu zaryłem czołem o blat stołu.- Ja jej potrzebuję, jak powietrza!
 W ten do sali wszedł Paul. O dziwo, z szerokim uśmiechem na ustach. Stanął na środku pomieszczenia i wyszczerzył się do nas.
- Koniec użerania się- jego ton był przepełniony czystą radością.- Kupiłem wam wszystkim bilet do Polski.
 Po raz pierwszy od wielu miesięcy zerwałem się z krzesła i przytuliłem Paula.
                                                                              ***
==========================================================
 Piątek. Cała promieniałam, moje ciało jakby krzyczało "hura, ostatni dzień z nimi! Juhu!". Oczywiście ten piękny słoneczny dzień musiała mi popsuć wiadomość, że najgorsze dziewczyny z mojej grupy zostają na drugi tydzień. Jednak pocieszyłam się myślą, że może dadzą mi dużo spokojnych, niekrzyczących, zawsze pojawiających się na czas dziewczynek. Miałam taką nadzieję, że aż zaczęłam je sobie wyobrażać.
 Zaczęli przyjeżdżać nowi opiekunowie, z zasady płci obleśnej. Płeć piękna zostawała praktycznie w takim samym składzie, jak była.
 Siedząc sama na hamaku, usłyszałam szelest za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam bardzo przystojnego chłopaka.
- Cześć- miał taki miły, głęboki głos.- Jestem Piotrek, a ty?
- Melody- sama nie wiem czemu zatrzepotałam rzęsami.- Miło mi.
- Mi również- jego uśmiech był powalający.

1 komentarz:

  1. Przypomniał mi się ten moment kiedy Harry na 1D Day zarył prawie w podłogę skacząc na Paula :) Rozdziały boskie

    OdpowiedzUsuń