środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 25

 Mruknęłam przeciągle i wtuliłam się w miękką poduszkę. Usłyszałam za sobą cichy śmiech.
- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?- charakterystycznie niski głos z chrypką.
- Ale co?- wymamrotałam.
- No ja nie wiem, ty mi wyjaśnij- Harry objął mnie.- Jesteś słodka, kiedy mówisz przez sen.
- Co? Bo chyba nie rozumiem- zmarszczyłam brwi. 
- Przed chwilą jeszcze wyznawałaś mi miłość- przytulił usta do mojego ucha.
 Zamrugałam kilkakrotnie. Jakoś nie mogłam sobie przypomnieć.
- Hmm...
- A zresztą nieważne...- powiedział tak jakby mu było smutno.
- Skoro mówiłam to przez sen, to pewnie prawda- spojrzałam na niego czule.
 Jak na jakiś znak przybliżyliśmy się i złączyliśmy nasze wargi. Języki falowały nam w jakiś nieznany rytm, cudowną chwilę przerwał dźwięk telefonu. Harry tylko zamruczał i dalej mnie całował, chociaż wiedział, że to do niego. Gdy stało się to natarczywe, chłopak jak z przymusu sięgnął po urządzenie. Kiedy zobaczył kto się do niego dobija, wypuścił z siebie głośno powietrze.
- Czego, Louis?- warknął do słuchawki, pochylony nade mną. Chcąc, nie chcąc, usłyszałam to co powiedział po drugiej stronie Lou.
- Przestań się migdalić i zabieraj dupę na wywiad.
- Co? Jaki...- Haz zamarł.- O matko...
- No właśnie, masz pięć minut plus jeszcze pięć w bonusie- usłyszałam jeszcze tylko dźwięk kończący połączenie.
- Jeny, nie mam nawet czasu cię odwieźć do domu- zerwał się z łóżka.- Musisz jechać ze mną.
- Ale...
- Nie marudź, ubieraj się skarbie i jedziemy.
                                                                            ***
 Stałam przed szybą dźwiękoszczelną oddzielającą pokój nagrań od reszty budynku. Harry z chłopakami śmiali się aktualnie z opowieści o Niallu. Mnie jakoś specjalnie nie ruszyła, może dlatego że nie jestem fanką One Direction. Nie wiedziałam o co biega.
- No i jedno z czołowych pytań, które kwitło na Twitterze- prowadzący zawiesił głos.- Harry. Na ostatniej gali pojawiłeś się z dziewczyną. Czy to oznacza, że...?
- Tak, chodzimy ze sobą- mój chłopak uśmiechnął się.
- Ha! Jak ma na imię, czym się zajmuje, gdzie się poznaliście, jest tu dzisiaj z nami?- zakręciło mi się w głowie od pytań.
- Melody Furlought, jest studentką Akademii Artystycznej, poznaliśmy się w studiu jej ojca- Haz uśmiechnął się tajemniczo.- I jest tutaj.
- Hmm... Studentką mówisz? To ile ma lat?
- Dziewiętnaście.
- Okej, no to zapraszamy! Czy Melody może powiedzieć parę słów do fanów?
- Pewnie, że tak- Harry wstał i ruszył do wyjścia.
 Odruchowo cofnęłam się. Gdy chłopak mnie zobaczył, roześmiał się na dobre.
- Oj głuptasie, to nic strasznego- zaczął powoli się do mnie zbliżać, a ja cofać.- Zresztą, już byłaś w telewizji, pamiętasz? Tam się przecież poznaliśmy.
- Tak, ale to było co innego. Teraz fanki mnie rozszarpią!- natrafiłam na ścianę za plecami.
- Ech, nieprawda! Zayn też ma dziewczynę i co?- Harry był bardzo blisko.
- Ale ona jest sławna...
- Ty też możesz być sławna- przygwoździł mnie sobą do ściany.- I zaraz będziesz.
 Pocałował mnie delikatnie i złapał za rękę.
- Chodź.
 Przez tę całą krótką drogę szłam jak na szpilkach. Gdy weszłam do pokoju, wręcz było mi niedobrze.
- No to witamy dziewczynę Harry'ego!- prowadzący był na oko po trzydziestce.- Wow Haz, jak ty znajdujesz takie piękne?
- Mój sekret- puścił mi oko.
- No, teraz chciałbym usłyszeć jak coś mówisz- redaktor zrobił zachęcający gest.
 Potrząsnęłam głową. Ze strachu nawet nie mogłam się ruszyć!
- Proszę, chociaż coś!
- No dobrze...- ledwo się odezwałam, a zaraz poleciała burza oklasków od chłopaków.
- Ha ha! Bardzo ładny głos- pochwalił mnie prowadzący.
- Dziękuję- spaliłam raka.
- Dobra, chłopaki, co myślicie na temat Melody?
                                                                        ***
- Uff, to było straszne!- pisałam sms-a i skarżyłam się Harry'emu.- Prawie mnie tam zabiliście!
- Mhm- mruknął i dalej wpatrywał się w jezdnię przed nami z lekkim uśmiechem.
 Jechaliśmy sama nie wiem gdzie, paplałam cały czas i pisałam do Cher. Kiedy minęło jakieś piętnaście minut, skręciliśmy w końcu do parku.
 Chodziliśmy po różnych ścieżkach i alejkach, byliśmy nawet w tej, do której ja zawitałam w dniu poznania Haza. Opowiadałam mu różne historie z mojego życia, a on dzielił się ze mną opowieściami o chłopakach. Po sposobie mówienia o nich, poznałam że Harry zapłakał by się na śmierć, gdyby któregoś zabrakło.
 W pewnym momencie Harry zaproponował wejście na jedno z wielkich, rozłożystych drzew. Z trudem się na nie wdrapałam. Potem usiadłam po turecku, a chłopak położył głowę na moich nogach.
- Jak byłam mała strasznie bałam się wchodzić na drzewa- zamknęłam oczy i oparłam głowę o pień.
- Dlaczego?
- Bo uważałam, że drzewa podpierają niebo, by nie spadło- uśmiechnęłam się delikatnie.- I bałam się, żeby się nie złamało.
---------------------------------------------------------------------------------
 I przy okazji dopełniam moją listę blogów polecanych o http://fanfiction-o-1d.blogspot.com 

3 komentarze: