poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 8

- Był bardzo miły, wcale się nie puszył- położyłam prawą nogę na drążku i zaczęłam wykonywać rutynowe ćwiczenia rozciągające.
- Ale ja się nie pytam o jego zachowanie, tylko wygląd!- Cher zaraz za mną powtórzyła moje ruchy.
 Przewróciłam oczami i przymknęłam je lekko, bo mój szpagat właśnie przyjął wymiar kąta wklęsłego.
- Może tak: nie był zły- schyliłam się przed apaszką Annabel, którą celowała we mnie Alice.
- Nie nabijaj się! My tu prosimy o bardzo dokładne szczegóły, a ty nam takie coś...- Natalie siedziała na podłodze i coś wklepywała do laptopa.
- Nie pytajcie się mnie teraz, ja tu zajęta jestem- powoli opuściłam prawą nogę z drążka, żeby móc się odwrócić i położyć na nim drugą nogę.
- O nie, nie będziesz mi się takim oklepanym sposobem wymigiwała!- Anne podeszła do mnie, objęła w pasie i pociągnęła w stronę zdecydowanie przeciwną, niż drążek.
 Pisnęłam zabawnie i chwyciłam się mocno obiema rękoma belki. Pomimo to dziewczyna nie zniechęcała się i dalej mnie ciągnęła. Zabawa spodobała się także Charlotte, która złapała mnie za ręce i spróbowała je zmusić do puszczenia drążka. Jednak nie udawało jej się, bo ona była jedna a ręce dwie. Tak więc Alice, zachęcona wyciągnięciem ze mnie cennych informacji, również zabrała się za moje ręce. Nawet Natalie wstała i pomogła Anne mnie odciągnąć. Wszystkie dziewczyny się chyba jakoś zmówiły, bo każda złapała mnie za inną część ciała, tak że nie mogłam się ruszyć. Mało powiedziane: ja się bałam drgnąć, ponieważ wisiałam w powietrzu.
- Nie no, dobra dziewczyny- zaczęłam ugodowym tonem.- Wy mnie puścicie, a ja wam powiem wszystko co chcecie, tylko mnie postawcie na ziemię!
 Moje przyjaciółki popatrzyły po sobie, po czym położyły mnie na drewnianym podłożu. Wtedy zaczęłam wychwalać go jak tylko się dało, myliłam ich czujność po czym w pewnym momencie po prostu wyszłam z sali. Nie byłam pewna czy to zauważyły, więc szybkim krokiem pomaszerowałam w stronę szatni. Jakimś cudem miałam dość takiego naskakiwania na mnie.
                                                                                   ***
 Siedziałam na parapecie i patrzyłam się na smutno spływające krople deszczu, po drugiej stronie szyby. Śledziłam palcem małą, przezroczystą kulkę, dopóki nie spłynęła dalej. Wtedy za cel brałam sobie jej siostrę i zabawa zaczynała się od początku. Znaczy, zabawa jak zabawa, śmieszna raczej nie była. Może trochę dołująca.
- Puk, puk- drzwi się uchyliły i zobaczyłam mojego brata.- Mogę wejść?
- Jasne- uśmiechnęłam się do niego delikatnie.- Właź.
 Brunet wsunął się cicho przez wejście i zamknął za sobą drzwi. Mimo prawie skończonych dziewiętnastu lat, nadal pytał się mnie zawsze czy może wejść do środka. Był chyba jedyną osobą na Ziemi, która zawsze mnie rozumiała.
- Co jest?- zauważył moją obojętną minę.
- Nic, tak sobie tylko myślę- odwróciłam wzrok od niego i znowu spojrzałam na ścigające się kryształki.
- Na pewno?- Colin położył rękę na moim ramieniu.
- Tak, tak- pomyślałam przez chwilę.- Czy można... no wiesz... zakochać się w kilka dni?
 Col popatrzył na mnie dziwnie, potem zmarszczył brwi i zaśmiał się.
- Ojej, czyżby moja siostrunia się zauroczyła?- zachichotał.
- Weź przestań- jego śmiech był zaraźliwy.- Ale na serio, można?
- Według mnie, jak najbardziej- puścił mi oko.- A który to?
- No wiesz...- z trudem wyjąkałam- Harry Styles.

1 komentarz:

  1. Boże, nawet nie wiesz, jak mi głupio!
    Dopiero teraz znalazłam twojego bloga, a tak to wcześniej mogłam na bieżąco komentować...Grr!
    Teraz już, będę częściej zaglądać! ;*
    Zapraszam do siebie! <3

    OdpowiedzUsuń