poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 13

Do nastroju włączcie to i to, koniecznie razem i w jednym momencie, a jak się skończy to jeszcze raz.
#muzyka
#muzyka
------------------------------------------------------------------------------------------------
 Siedziałam zapłakana w pokoju, drzwi były zamknięte na klucz od kilkunastu godzin. Nie wychodziłam przez cały dzień, miałam gdzieś prośby Collina, mamy, ojca, sióstr i... Harry'ego. No tak, chłopak prosił mnie chyba z trzy godziny, dzwonił do mnie, nawet pokłócił się z Collim. Mój brat prosił go, żeby sobie poszedł, dał mi chwilę spokoju. Jednak on nic sobie z tego nie robił, przepraszał mnie ciągle, mówił że nie wiedział o Jasonie. To znaczy, że był w kinie, bo to że jest moich chłopakiem doskonale rozumiał.
 Przez te paręnaście godzin zastanawiałam się, dlaczego? Przecież Harry mnie nie lubił, Jason zawsze wszystko rozumiał i nagle wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. To było takie dziwne, moje poukładane życie nagle zamieniło się w jakąś telenowelę.
 Skulona w kącie ścierałam łzy z policzka, no już teraz na pewno straciłam chłopaka, a co za tym idzie-przyjaciela. Cicho załkałam i włożyłam głowę między kolana. Zacisnęłam palce na puszystym dywanie myśląc, jak mogę to naprawić. Zaufania Jasona pewnie już nigdy nie odzyskam, ale może chociaż przyjaźń? Nie, to też byłoby za dużo.
 Siedząc tak i rozmyślając, usłyszałam na dole trzask drzwi co znaczyło, że ojciec jako ostatni wyszedł z domu. I wtedy pozwoliłam emocjom ujść naprawdę. Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzyłam nimi o podłogę, po czym cicho krzyknęłam z bólu. Uderzenie było tak silne, że aż coś mi przeskoczyło w dłoniach. Położyłam je płasko na ziemi i nagle wszystko zrozumiałam.
 To była moja wina. Tylko i wyłącznie moja wina.
 Łzy jak na zawołanie przestały płynąć, podniosłam głowę i popatrzyłam się przed siebie. Czułam chłód na mokrych policzkach, słyszałam wiatr i deszcz za oknem. Ale nie miało to teraz dla mnie znaczenia, ponieważ zdałam sobie sprawę z tego, że to wszystko to zawsze była moja wina. Moją winą było to, że nie odmówiłam Harry'emu z pójściem do kina, że nie powiedziałam ani Jasonowi ani Harry'emu o ich wzajemnej obecności. Że ich okłamałam.
 Wstałam z miejsca, podpierając się rękami. Kiedy próbowałam pójść w stronę drzwi, zachwiałam się. Uświadomiłam sobie, że nic nie jadłam cały dzień. Przed oczami wyskoczyły mi czarne mroczki, zrobiło mi się słabo. Ale to także nie miało znaczenia, musiałam iść coś zrobić, coś bardzo ważnego. Ukarać się.
 Kiedy już doszłam do drzwi, które wydawały mi się tak daleko, nacisnęłam klamkę i wyszłam. Podążałam w stronę pokoju rodziców, do ich łazienki. Weszłam do sypialni i przeszłam przez nią do interesującego mnie miejsca. Moje zdziwienie było duże, gdy siebie zobaczyłam w lustrze: podkrążone oczy, zapuchnięta twarz, ślady łez na policzkach, rozmazany makijaż. Chwilę się sobie przyglądałam, po czym wzruszyłam ramionami i poszłam w stronę szafki na kosmetyki taty. Otworzyłam ją drżącymi palcami i wyjęłam z niej opakowanie żyletek.
 Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju. Oczywiście wcześniej zamknęłam szafkę, nie chciałam aby ktoś dowiedział się co robię. Wróciłam do siebie i znowu usiadłam w tym samym miejscu, wciśnięta za komodą z ubraniami. Przycisnęłam swoją głowę do chłodnej ściany i zaczęłam spokojnie rozpakowywać pudełeczko. Moje palce prawie nic nie czuły, czasami jedynie zacięcie się papierem.
 Gdy dostałam się do nich, wyjęłam jedną i położyłam sobie na bladej dłoni.
- Kiedyś uważałam, że to głupota- wyszeptałam cicho i nacisnęłam drugą ręką na ostrą część żyletki.- Mówiłam, że jestem zbyt inteligentna na to.
 Nacisnęłam mocniej. Na wewnętrznej stronie mojej dłoni pojawiła się mała kropelka brunatnej cieczy.
- Teraz jestem zdania, że każdy może kiedyś nie dać rady- zacisnęłam dłoń w pięść.
 Zamknęłam oczy i z lekkim zdziwieniem zauważyłam, że ból sprawia mi przyjemność. Uśmiechnęłam się lekko i poczułam coś ciepłego na swoim udzie. Rozchyliłam powieki i zobaczyłam duże plamy z krwi na moich białych dresach. Gwałtownie rzuciłam żyletkę daleko od siebie i zerwałam się z miejsca. Pobiegłam prosto do kuchni i zaczęłam szukać bandaża. Kiedy już go znalazłam, włożyłam rękę pod zimną wodę i zaczekałam, aż krew przestanie lecieć ciurkiem. Gdy tak stałam obok kranu, zrozumiałam, że musiałam sobie przeciąć żyłę. Zamknęłam oczy i rąbnęłam pięścią w blat z poirytowania.
 Potem obłożyłam sobie rękę bandażem i wolnym krokiem ruszyłam z powrotem do pokoju. Gdy do niego weszłam, zatrzasnęłam za sobą z hukiem drzwi, oparłam się o nie plecami i zjechałam do parteru.
 I wtedy z mojego oka spadła jeszcze jedna, samotna łza. tutaj

5 komentarzy:

  1. Mel przestań! I to już! Nie tnij się kobieto! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawie co się poryczałam, serio coś mnie wzięło i jeszcze to pianino z deszczem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, boże, jak ja te dziewczynę dobrze rozumiem ;_; Proszę, ostrzegaj mnie przed tymi smutnymi rozdziałami ok? ;_;

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam łzy w oczach!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Przesadziłaś! Cięcie się jest nienormalne.. ;c

    OdpowiedzUsuń