poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 17

- Nie Harry, nie mogę dzisiaj- ramieniem przytrzymywałam telefon, a rękoma przeszukiwałam szuflady. Gdzieś zgubiła mi się lista zakupów i za nic nie mogłam jej znaleźć.
- A co takiego fascynującego robisz?
- Muszę zrobić bardzo duże zakupy i dodatkowo mam siostry na głowie, bo rodziców nie ma, a Collin znowu gdzieś polazł.
- Pomogę ci!- skrzywiłam się, bo głośna deklaracja chłopaka dotarła do mnie, aż za bardzo.
- Nie krzycz, boli- upomniałam go.
- O, przepraszam- wyraźna skrucha doprowadziła mnie do rozciągnięcia ust w szerokim uśmiechu.
- Nic się nie stało. A co do zakupów, napewno chcesz mi pomagać?
- Pewnie, że tak!- tym razem było ciszej.
- No to za godzinę pod moim domem, ok?
- Jasne!
I się rozłączył. Ostatnio bardzo się zaprzyjaźniłam z Harrym, minęło półtora miesiąca od czasu, kiedy zdarzyła się ta feralna pierwsza "randka". Chodziliśmy często na spacery, ciastka, lody, odwiedzał mnie też w szkole. Wyglądało to tak, że niespodziewanie zjawiał się przed budynkiem i porywał mnie do siebie. Nie powiem, lubiłam jak tak robił. Potrafiliśmy razem zrobić wszystko, zależało mi na tym, żeby ta przyjaźń się utrzymała. Oczywiście na drodze stawały nam takie przeszkody jak trasy koncertowe i różne inne sprawy gwiazd, ale starałam się na razie o tym nie myśleć.
Godzina minęła niespodziewanie szybko. Zanim znalazłam poszukiwany kawałek papieru z wykazem produktów minęło dwadzieścia minut, a jeszcze doprowadzić dziewczynki do jakiegoś normalnego stanu. Takim sposobem pozbyłam się czterdziestu minut i gdy już myślałam, że może uda mi się być na czas... Harry przyjechał wcześniej. Gdy stanął w moich drzwiach o mało nie dostałam zawału.
- Co ty tu robisz tak wcześnie?- przywitałam go.
- Pomyślałem sobie, że pomogę ci się ze wszystkim ogarnąć- uśmiechnął się.- A co, źle?
- Nie, tylko...- nie dokończyłam, ponieważ Stephanie i Megan wypadły przywitać gościa.
Harry zawsze gdy witał się z moimi siostrami robił to w taki sposób, że aż zalewała mnie słodycz. Czasami po prostu je przytulał, a czasami brał je na ręce i śmiejąc się, kręcił się w kółko. Dziewczynki to kochały, uwielbiały witać się z Harrym, a jeszcze bardziej lubiły się z nim bawić. Zadziwiało mnie to z jaką łatwością do nich podchodził. Nawet ja tak nie umiałam się bawić lalkami!
Gdy już skończyło się powitanie, zaczęliśmy się pakować do samochodu. Nie było to wcale łatwe zadanie, zwłaszcza jeśli chodziło o foteliki. Steph i Meg patrzyły się na nas dziwnie, kiedy próbowaliśmy jakoś je umocować  na tylnych siedzeniach Land Rovera. Kiedy się udało, wspólnie dziękowaliśmy sobie nawzajem. I przyszedł czas, żeby wsadzić dziewczynki do auta. Gdy chcieliśmy je podnieść, uciekły nam. Powiedziały, że w życiu nie wejdą do tego wielkiego czegoś. Harry musiał je z pół godziny przekonywać, że nic się nie stanie.
W końcu udało się nam je jakoś zapakować i ruszyliśmy wreszcie do sklepu. Na początku chłopak był trochę przerażony wielkością hali, a jeszcze bardziej kiedy mu powiedziałam, że będziemy się musieli rozdzielić.
- A jak to sobie wyobrażasz?- zdziwiłam się.
- Myślałem, że jakoś tak razem pójdziemy...
- No niestety nie, ty weźmiesz Meg, a ja Steph- wypakowałam najpierw jedną siostrę, potem drugą. Podałam mu dziecko i sama wzięłam drugie na ręce. Poszłam w stronę wejścia, a Harry dopiero jak Megan zaczęła się nudzić i szarpać go za włosy.
=========================================================
Czy ona zawsze musi kupować w najdroższych sklepach?, pomyślałem z przekąsem i poprawiłem sobie na ręku Megan.
- Harry, długo jeszcze?- zaczęła marudzić mała.
- Przecież nawet nie minęło piętnaście minut!- zaprotestowałem.
- Ale to tak długoooooo- dziewczynka odgięła się w tył, czym mnie ogromnie przestraszyła.
- Nie rób tak więcej!
- Dlaczego?
Wystawiłem jej język, po czym ona powtórzyła mój gest. Puściłem jej oko, postawiłem ją na ziemię i złapałem za rękę. Wyciągnąłem też telefon i spojrzałem na notatki. Lista zakupów była niebywale długa.
- Dobra, to na początek może weźmy koszyk- mruknąłem.
Czterdzieści pięć minut poźniej umierałem. Siostra Mel ciągnęła mnie wszędzie tylko nie tam, gdzie chciałem. Biegała ciągle w kółko i znikała mi z oczu. Nienawidziłem tego, zawsze miałem wrażenie, że coś jej się stało. Faktycznie, raz się przewróciła i tak wyła, że ja się spodziewałem co najmniej złamania. Jednak gdy jej obiecałem lody, od razu wstała i pobiegła dalej. Na szczęście spotkałem Melody i zacząłem błagać o zamianę. Ale okazało się, że druga jest jeszcze gorsza i postanowiłem dalej biegać za Meg. Kiedy doszedłem do kasy, byłem potwornie wyczerpany. Oczy wyszły mi z orbit, jak zobaczyłem Elly kompletnie nie zmęczoną.
- Jak ty to robisz?!- zapytałem, nadal z wytrzeszczem.
- Po prostu pozwalam jej biegać, gdzie jej się podoba i nie boję się tak o nią- wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się przepięknie. Uwielbiałem gdy to robiła, była wtedy taka piękna. Oczywiście zawsze była najpiękniejszą ze wszystkich dziewczyn, najmądrzejszą i najbardziej inteligentną, ale kiedy się uśmiechała to...
- Co się tak gapisz? Coś jest ze mną nie tak?
- Nie, nie, nie! Po prostu jakoś tak...- gestykulowałem żywo, a dziewczynki śmiały się ze mnie za plecami.
- Aha...
El zaczęła wypakowywać zakupy i odwróciła się do mnie tyłem, a ja odetchnąłem głęboko. Nie chciałem zrobić z siebie błazna przy niej. Dziewczyna poprosiła mnie zaraz, żebym jej pomógł, a ja od razu zareagowałem.
=========================================================
  Steph i Meg chichotały na tylnych siedzeniach i jadły lody. Harry ledwo trzymał nerwy na wodzy (chyba nigdy nie zrozumiem obsesji mężczyzn na punkcie samochodów) i starał się ze mną spokojnie rozmawiać, nie zwracając przy tym swojej uwagi metr do tyłu.
- A jak plany na wakacje?- zapytał w pewnym momencie.- W końcu mamy już połowę czerwca.
- Pamiętasz jak mówiłam ci o mojej cioci? Jadę do niej do Polski.
- Aha. A kiedy?
- Napewno na pierwsze dwa tygodnie lipca, potem może do koleżanki mojej mamy- zmarszczyłam brwi.- No i wtedy z rodzeństwem.
- A na ile?- dopytywał się dalej chłopak.- Co dalej?
- Pewnie jakoś na tydzień i potem chyba na jakąś wyspę- nie rozumiałam kompletnie skąd tyle pytań.- A co?
- Bo tak tylko sobie pomyślałem, że może pojechałabyś ze mną i chłopakami na wycieczkę- wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic i dalej wpatrywał się w jezdnię przed nami.
- Mówisz serio?
- A co, mam kłamać? Oczywiście, że tak, a co śmieszniejsze, inicjatywa wypłynęła od chłopaków- spojrzał na mnie.- Chcą lepiej poznać dziewczynę, z którą ostatnio spędzam każdą wolną chwilę życia.
Zarumieniłam się i spojrzałam w dół. Nienawidziłam się rumienić, to było dziwne uczucie.
- A kiedy?
- Właśnie dlatego zrobiłem ci taki komisariat- parsknął śmiechem.- Chciałem się dowiedzieć, kiedy masz czas.
- Trzeba było powiedzieć! Przecież mogę przełożyć niektóre wyjazdy.
- No właśnie zależy mi na tym, żeby ci pasowało i żebyś nie musiała z niczego rezygnować.
- Och, Harry. Terminy można poprzekładać i będzie dobrze. Nie muszę wcale z niczego rezygnować.
- No to ok- chłopak uśmiechnął się przepięknie i dalej patrzył się na jezdnię.

2 komentarze:

  1. Wakacje, ze Stylesem! Yay!
    Zakupy z siostrami! Też fajnie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabiłabym tą ciocię jakby nie chciała przełożyć O.O Swietny rozdział!

    OdpowiedzUsuń