wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 14

 Chodziłem nerwowo po pokoju, nie mogłem skupić myśli w jednym miejscu. Louis wodził za mną wzrokiem w tę i z powrotem, reszta chłopaków tak samo. Musiało to dziwnie wyglądać z perspektywy Paula, który właśnie wszedł do sali nagrań.
- No dobra, dosyć tego opierdalingu- klasnął w dłonie. Jednak zaraz zorientował się, że coś jest nie tak.- Chłopaki, o co chodzi?
- Harry narobił małego bałaganu z dziewczyną- mruknął Zayn.
- To znaczy?
- Zakochał się, miało wyjść fajnie i cudownie, a rozwalił jej dosyć niesubtelnie związek, w którym jeszcze kilkanaście godzin temu była- wyjaśnił Liam.- Teraz Mel się nie odzywa do Harry'ego, zresztą do nikogo. Siedzi zamknięta w pokoju i w ogóle nie wychodzi.
- Aha...- Paul zamyślił się.
 Usiadł na krześle obok Nialla i założył nogę na nogę. Dumał przez chwilę, po czym odezwał się:
- Media o tym wiedzą?
  Wkurzył mnie niemiłosiernie tym pytaniem.
- A jak mają nie wiedzieć?! Była taka awantura, że słyszeli nas w Los Angeles!- wydarłem się.
- No dobra, to wypadałoby chyba ją przeprosić, nie?- znowu mnie zdenerwował.
- A myślisz, że co robiłem cały czas wczoraj?! Ale ona zamknęła się w pokoju i nikogo nie wpuszcza!- oczy zaczęły mnie szczypać, oparłem się o ścianę i zjechałem po niej. Podciągnąłem kolana pod brodę i objąłem je rękami. Małe, słone kropelki popłynęły po mojej skórze.
- Po raz pierwszy widzę go w takim stanie- usłyszałem szept Louisa.
====================================================================
 Zraniona ręka piekła, jak diabli. Ale nie próbowałam nic z tym zrobić, czasami nawet robiłam sobie inne nacięcia na skórze, jedne płytsze inne głębsze. Starałam się wybierać miejsca, które nie były zanadto widoczne, ale bolały jak nie wiem co. Na przykład nadgarstek: wystarczyła bluza z długim rękawem i tyle.
 Ojciec nie zorientował się, że z szafki znikło mu trochę rzeczy. Nigdy nie obchodziło go, ile ma. Zawsze przecież mógł sobie dokupić. Tak więc nie było problemu, nikt nic nie wiedział i było dobrze.
 Minęły trzy dni od tamtego feralnego zdarzenia. Już trzy raniłam siebie i wszystkich dookoła. Nie odzywałam się do rodziny, na treningach i zajęciach byłam jak lalka. Nie znajdowałam już przyjemności w tańcu, grze na pianinie czy malowaniu, ważne było zrobienie sobie nowego nacięcia i posypanie go solą. Przyjaciółki chciały mi pomóc, ale ja nie chciałam im nic mówić. Zamknęłam się bardzo w sobie. Może się to wydawać dziwne, ale ja naprawdę czułam się bardzo zraniona.
 Doszłam właśnie do domu z Akademii, wysunęłam zgrabiałe ręce z kiszeni płaszcza i zaczęłam szukać kluczy do domu w torebce. Gdy je już zidentyfikowałam gdzieś w otchłani mojej torby i włożyłam do zamka, spotkało mnie coś zadziwiającego. Metal nie chciał wejść do zamka. Próbowałam je jakoś wcisnąć, jednak za żadne skarby świata nic nie dało się zrobić. W końcu zrezygnowana i zziębnięta nacisnęłam dzwonek do drzwi. I znowu się zdziwiłam, ponieważ w drzwiach ujrzałam postać z pięknymi, zielonymi oczami i cudownymi brązowymi lokami.
 Harry wyciągnął do mnie ręce i przyciągnął mnie do siebie. Nie protestowałam, ale też nie wyrażałam żadnych uczuć. Chłopak zauważył to i kiedy wciągnął mnie już do środka, puścił.
- Tak strasznie cię przepraszam- wyjęczał przez łzy.- Nie wiedziałem, że on tam jest. Nie chciałem...
- Nie ważne, to nie twoja wina- pogłaskałam go po policzku i zaraz na swoim poczułam coś gorącego.
 Chłopak wytarł wierzchem dłoni moje świeże uczucia i jeszcze raz mnie przytulił. Tym razem i ja oddałam uścisk. Wtedy on wzmocnił swój i trwaliśmy tak przez parę minut. Potem ja zdjęłam z siebie Płaszcz i poszliśmy do salonu.
 Dowiedziałam się, że klucze dostał od mojej mamy. Chyba był jej słabym punktem, bo zawsze mu ulegała. Przepraszał mnie jeszcze długo, póki zupełnie kazałam mu się zamknąć. Niestety w jednym momencie bluza obsunęła mi się z ręki i zanim zdążyłam ją naciągnąć na odkryty nadgarstek, ręka chłopaka wystrzeliła w kierunku mojej.
- Co to jest?- zapytał, patrząc w moje oczy.- Pytam się, co to jest?
 Spuściłam tylko wzrok i odwróciłam głowę. Poczułam jak chłopak delikatnie podwija materiał z mojej ręki, po czym usłyszałam głośne wypuszczenie powietrza z ust.
- Coś ty z sobą zrobiła?!- wycedził przez zęby, złapał mnie lekko pod brodę i odwrócił moją twarz ku swojej. Miał zwężone źrenice.- To przeze mnie?
 Znowu spuściłam głowę i lekko kiwnęłam na znak przytaknięcia. Harry puścił moją rękę i wziął mnie w objęcia. Zaczął mnie gorąco przepraszać i wśród tych przeprosin usłyszałam coś strasznego.
- Co chcesz zrobić?- mruknęłam przerażona w jego koszulkę.
- Zabiorę cię do szpitala, trzeba coś z tym zrobić- powiedział spokojnie i pogładził mnie po plecach. Ten gest był taki cudowny, taki...
- Nie!- wykrzyknęłam w panice.- Nie możesz!
 Harry odlepił się ode mnie, ciągle trzymając mnie w objęciach i spojrzał mi w oczy.
- Dlaczego?
- Ja.. Ja się boję szpitali, lekarzy, ogólnie takich miejsc...- wydukałam przestraszona.
- Spokojnie, będę tam z tobą- uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w czoło.

6 komentarzy:

  1. Będzie tam z nią... Umcy, umcy, umcy!
    2gether 4ever!!! Harry i Mel.. Marry... Hel!
    Srututu! Podoba mi się ten rozdział... <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi twój komentarz ;) <3

      Usuń
    2. uwielbiam twoje komentarze haha :** kocham cie *.*

      Usuń
  2. Czytając ten i poprzedni rozdział, po prostu się popłakałam ;_; Rozdziały są coraz ciekawsze i bardziej wciągające ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam motylkiwbrzuvhu przez ten rozdział bxnxn

    OdpowiedzUsuń