Patrzyłam na siebie, tańczącą w wielkim lustrze. Moje ciało poruszało się w takt muzyki klasycznej, dopasowywało się do każdej nuty i każdego taktu. Wyginało się pod różnymi kątami i starało się utrzymać tempo. Lustro w które patrzyłam było wielkie, pokrywające całą ścianę ogromnej sali. Ono właściwie było jedną ze ścian. Było to lustro weneckie, ja w odbiciu widziałam tylko siebie, ale po drugiej stronie lustra to było tak jak zwykła szyba. Dzięki temu nie stresowałam się, kiedy dyrektor przychodził popatrzeć na nasze postępy. Nie wiedziałam kiedy przychodził, nie wiedziałam że w ogóle przychodził.
Mówiąc nasze miałam na myśli moje przyjaciółki i ich partnerów. Mojego zresztą też, ale ja tańczyłam też sama. Lubiłam tańczyć z Maxem, ale dopiero samotny taniec dawał mi poczucie takiego wyzwolenia.
W pewnej chwili usłyszałam trzask drzwi wejściowych i tupanie po drewnianej podłodze.
- Cześć Anne- mruknęłam i wykonałam piruet.
- Nie myśl sobie, że oddaję ten telefon z przyjemnością- dziewczyna położyła czarny przedmiot na fortepianie i usiadła do instrumentu. Otworzyła go, po czym zastygła na chwilę na krześle i wsłuchiwała się w dźwięki skrzypiec,ulatujące swobodnie z odtwarzacza. Po chwili zaczęła grać. Tony przepięknych brzmień rozniosły się po sali, odbijały się od ścian i wpadały do moich uszu. Starałam się utrzymać pewne tempo, kiedy skrzypce ucichły i pozostał sam fortepian. Utwór robił się coraz szybszy i szybszy, moje ruchy coraz bardziej niedokładne, aż w końcu upadłam wykończona na podłogę. W tym momencie Annabel zaczęła się śmiać. Oderwała ręce od instrumentu i głośno zaklaskała w dłonie.
- Brawo, brawo! Ostatnim razem szybciej upadłaś!- zaśmiała się donośnie.
Fuknęłam wkurzona i zsunęłam z ramion bluzę. W sali treningowej było około dziesięciu stopni, ale przy tak energicznym tańcu jak mój można się nagrzać. Rzuciłam ubranie metr od siebie, a sama oparłam się plecami o podłogę i zaczęłam wpatrywać się w sufit.
- A jak tam w ogóle z Jasonem?
- Dobrze, wróciliśmy do siebie bardzo szybko- odpowiedziałam obojętnym głosem.- W sumie nawet prawie nie było chyba rozstania, tylko ja coś sobie...
- To kiedy on ma przyjść?- zapytała Anne, przerywając mi wypowiedź.
- W sumie po zakończeniu zajęć, ale tak dokładnie to mu nie powiedziałam- wzruszyłam ramionami, właściwie tylko poruszając się na podłodze.- Powiedziałam mu tylko, żeby przyszedł między siedemnastą a osiemnastą.
- Aha- mruknęła.- Ale on wie, że ty sama sobie robisz te treningi i równie dobrze może przyjść kiedy mu się podoba?
Rzuciłam w nią ciężkim spojrzeniem i wstałam z drewnianego podłoża. Podeszłam do fortepianu i wyciągnęłam rękę po mały przedmiot, oparty o pulpit. Zaraz dłoń Annabel wystrzeliła w moją stronę, ale tym razem to ja byłam szybsza. Złapałam telefon, odwróciłam się i pobiegłam przed siebie. Przyjaciółka również nie czekała na zaproszenie, była dosłownie pół metra za mną. Ale to akurat ja byłam tą szybszą i z łatwością zwiększyłam dystans między nami.
W pewnym momencie telefon zaczął dzwonić, a ja zahamowałam gwałtownie. Skutki były takie, że zaraz leżałam na ziemi, przygnieciona Anne.
- Złaź... ze... mnie- wydyszałam.
- Dobra, dobra, już schodzę- jej marudny głos w jakiś niebywały sposób w pięć sekund doprowadził mnie do szewskiej pasji.
Jednak nie skupiłam się na opieprzaniu jej, tylko na numerze wyświetlającym się na ekranie telefonu. Był to mój własny numer. Zwróciłam swoje spojrzenie na dziewczynę na przeciwko mnie i przełknęłam ślinę.
- No odbierz, no!- wskazała na iPhone'a.
- Nie, ty odbierz!- rzuciłam w jej w ręce telefon.
- Ty, to do ciebie dzwoni!- oddała mi komórkę.
- Akurat, nie dzwoniłby gdybyś oddała mi go wcześniej!- przedmiot znowu wylądował w jej dłoniach.
- A kto mi go dał?!- wcisnęła mi siłą do rąk telefon.
Westchnęłam ciężko i przejechałam palcem po ekranie.
- Tak?- Annabel dopadła do mnie i przycisnęła również swoje ucho do słuchawki.
- Mogłybyście nie rzucać tak moim telefonem?- usłyszałam błaganie Harry'ego.- Jak biegałyście z nim to było już dosyć stresujące.
- A gdzie ty...- nagle zrozumiałam. Przelatywałam wzrokiem po całym lustrze, aż w końcu zdałam sobie sprawę z tego, że i tak nic nie zobaczę.
- Stoję dokładnie na przeciwko ciebie- w słuchawce rozniósł się cichy śmiech.- I muszę przyznać, że bardzo ładnie tańczysz.
Moja twarz zalała się rumieńcem, a Annabel oderwała się ode mnie i popędziła w stronę drzwi.
- Uważaj, moja przyjaciółka idzie właśnie cię dopaść- ostrzegłam go i natychmiast usłyszałam dźwięk zakończenia połączenia.
Zaśmiałam się pod nosem i wstałam ponownie z podłogi. Sięgnęłam po moją bluzę i poszłam zamknąć fortepian. Jednak w ostatniej chwili się rozmyśliłam i usiadłam do instrumentu. Zamyśliłam się na chwilę, po czym przypomniał mi się jeden utwór, który szczególnie mi się podobał. "Teardrop".
Pierwsze ciche nuty miały być kontrastem do następnych, śmielszych nacisków na klawisze. Zdecydowałam się zagrać tą trudniejszą wersję, tą samą którą grałam na konkursie w Szwecji. Było to wykonanie bardzo podobne to interpretacji Brada Mehldaua. Mój tata uwielbiał tą piosenkę, w oryginale była Massive Attack.
Nagle do sali wpadł Harry, za nim Annabel.
- Ratuj!- chłopak podbiegł do instrumentu i schował się za mną.
- No weź!- dziewczyna próbowała mnie ominąć.
- Ale o co wam chodzi?- moje ręce żwawo gestykulowały, to w stronę Harry'ego, to w stronę Annabel.
- Nie ważne- powiedzieli chórem i oboje w jednym momencie machnęli ręką.
Zaśmiałam się z takiej zgodności, a oni dopiero jak się zorientowali o co chodzi.
***
- Czyli masz dwie młodsze siostry i brata?- upewnił się Harry.- Siostry są bliźniaczkami, a brat jest twoim bliźniakiem?
- Dokładnie- przytaknęłam i wzięłam do ust kubek z kawą.
Siedzieliśmy z Harrym w mojej ulubionej kawiarni, takiej połączonej z małą biblioteczką. Inicjatywa wspólnego wieczoru wypłynęła od niego, a ja odruchowo się zgodziłam. Nie żebym żałowała, ale trochę dziwnie było tak siedzieć koło niego, z książką na kolanach i dyskutować co nam się w niej podoba, a co nie. Akurat przez ostatnie piętnaście minut byłam przesłuchiwana na temat mnie i mojej rodziny.
- A ile twoje siostry mają lat?
- Osiem, Stephanie jest młodsza od Megan o pięć minut, co stale wypomina rodzicom.
Harry zaśmiał się wesoło, a w jego oczach zobaczyłam iskierkę żywej radości. Kolor jego oczu był tak cudny, że aż na chwilę wstrzymałam oddech. Zdecydowałam sama w sobie, że przestanę go nie lubić i postaram się o przyjaźń. Na razie szło mi to perfekcyjnie.
Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Jako że mieliśmy takie same modele, oboje wyciągnęliśmy je z kieszeni. To był jednak mój.
- Pozwolisz że odbiorę?- zapytałam grzecznościowo.- To mama.
- Jasne- błysnął bielą swoich zębów.
Przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha.
- Tak mamo?
- Gdzie jesteś? Martwiłam się o ciebie! Nie odbierasz telefonów od godziny, twoje przyjaciółki nic nie wiedzą...
- Uspokój się, mamuś. Jestem w kawiarni, zaraz za rogiem- starałam się jakoś udobruchać rodzicielkę. Harry spojrzał na mnie pytająco.
- Sama czy z kimś?- poczułam się jak na komisariacie, co chwila ktoś mnie o coś pytał.
- Z Harrym- palnęłam od razu.
- Aaa, no to ja wam nie przeszkadzam- i się rozłączyła.
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni i wybuchnęłam śmiechem.
- Co? No co?- chłopak nie orientował się w sytuacji.
- Gdybyś słyszał moją mamę, też byś tak zareagował- otarłam łzę z oka.
- Aha- wzruszył ramionami i sięgnął po kolejną książkę.- Duma i Uprzedzenie... Czytałaś?
***
Tutaj jest link do wersji oryginalnej "Teardrop", jakby ktoś chciał:
#tutaj (razem z teledyskiem)
a tutaj w wersji fortepianowej:
#tutaj (gra Brad Mehldau)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz