wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 5

 Stałam wpatrując się szeroko otworzonymi oczami, jak w policzkach Harry'ego ukazują się coraz to większe dołeczki.
- Co ty tutaj robisz, do cholery?!- wrzasnęłam na niego.
- Może najpierw wejdziesz, bo jest zimno jak nie wiem co- odsunął się i wskazał ręką hol. 
 Weszłam do środka i fuknęłam jak naburmuszona kotka, na co chłopak zareagował cichym chichotem. Stanęłam przy wieszaku i zaczęłam zdejmować z siebie kurtkę. Poniewczasie przypomniałam sobie, że mam też arafatkę która mi się zaplątała. Próbując odczepić ją z włosów, poczułam na swojej szyi dotyk Harry'ego.
- Nie szarp się tak, pomogę ci- zaczął delikatnie wyplatać materiał, najpierw z moich rąk, a potem z włosów i ubrania.
 Jakoś nie mogłam mu na to nie pozwolić. W jego zachowaniu było coś tak naturalnego i przyciągającego, że  pozwoliłam mu w pewnym momencie robić ze mną co mu się tylko podoba. Zdjął też ze mnie samą kurtkę i sweterek, cały czas nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego. Jego piękne, zielone oczy tak mnie zadurzyły, że aż nie zrozumiałam co do mnie powiedział.
- Co?- mruknęłam zdezorientowana i jednocześnie niezadowolona z tego, że przerwał tą piękną chwilę.
- Zapytałem się czy masz ochotę na herbatę- na jego usta wkradł się unikalny, łobuzerski uśmieszek.
- Rany, gość w moim domu pyta się mnie czy mam ochotę na herbatę- znowu zrobiłam się dla niego lodowata.- Jasne, czemu nie.
 Harry uśmiechnął się do mnie przepięknie, po czym poszedł wgłąb korytarza i skręcił w lewo. Chwilę stałam w miejscu i patrzyłam się w sufit. "Za co, no za co?", myślałam idąc do salonu, czyli w tę samą stronę co chłopak. Zastanawiałam się czy to niewiarygodny fart, że Harry Styles znajduje się w moim domu, czy raczej bezgraniczny pech. W końcu doszłam do wniosku, że jedno i drugie.
 Weszłam do minimalistycznie urządzonego pomieszczenia, gdzie wszystko bez wyjątku było ustawione w kącie prostym i równolegle do siebie. Kolory też nie były zbyt ciekawe, biel i czerń. Nagle przez Myśl mi przemknęło wspomnienie pierwszej wizyty Charlotte u mnie. Była przerażona takim wystrojem.
 Usiadłam na białym fotelu i zaczęłam wpatrywać się w różne nudne rzeczy w salonie. Szklana biblioteczka okazałego rozmiaru, biała lampa, czarna kanapa, okno, jednym słowem to nie było miejsce dla nastolatki. Nawet dla kończącej liceum nastolatki.
- Chcesz czarną czy zieloną?- ktoś położył mi rękę na ramieniu, a ja podskoczyłam lekko z zaskoczenia.
- Zieloną- mruknęłam, zdając sobie sprawę kto to.
 Harry jednak wcale nie poszedł do kuchni, tylko usiadł w fotelu naprzeciwko mnie. Siedział tak przez dłuższą chwilę i się na mnie patrzył. Starałam się nie zwracać na niego uwagi, ale było to dość ciężkie zadanie, zważając na to że ciągle czułam na sobie jego wzrok. W końcu nie wytrzymałam.
- Masz jakiś problem?- nie popatrzyłam na niego, gdy to mówiłam.
- Tak, chcę w kulturalny sposób odzyskać mój telefon- znowu dołeczki w policzkach.
- Włamując się do mojego domu?- tym razem jednak łaskawie na niego spojrzałam.
- Wcale się nie włamałem, tylko zostałem wpuszczony przez twoją mamę- zielone oczy błysnęły, gdy spojrzał w moje fiołkowe.
- Moja mama by cie nie wpuściła, ponieważ cię nie zna- prychnęłam triumfująco.
- Tak, dlatego właśnie przedstawiłem się jako twój chłopak.
 Serce mi zamarło.
- Że jak?!- wrzasnęłam.- Jak mogłeś?!
- Normalnie, bałem się o swoje dobre imię.
 Rozmowa się urwała w momencie, gdy do pokoju weszła moja mama. Spojrzała na nas. Na mnie, rozzłoszczoną do entej potęgi i Harry'ego, który z minuty na minutę stawał się coraz weselszy. Zauważyłam, że w ręku trzyma DWA kubki, dwa a nie jeden. "No to zapowiada się dłuższa pogadanka", pomyślałam i przyjęłam od matki podany przedmiot.
- Mel, zabierz Harry'ego do pokoju. Zaraz przyjdzie tata, a wiesz że on...- moja mama chciała mnie zmusić do przebywania z nim sam na sam, face to face i tylko tak.
- Tak wiem, mamo- przerwałam mamie w połowie zdania, ponieważ wiedziałam czym się zakończy i nie chciałam widzieć duszącego się ze śmiechu Harry'ego.
 Wstałam, uważając żeby herbata się nie rozlała i wyszłam z dziwnego pokoju. Skręciłam w lewo i poszłam schodami na górę. Gdy weszłam na piętro, skierowałam się prosto i zaczęłam grzebać w kieszeni w poszukiwaniu klucza do mojego pokoju. Chłopak stanął zaraz za mną.
- Potrzymać ci kubek?- zaproponował.
- Nie, nie trzeba- właśnie wyciągnęłam mały, złoty kluczyk i otworzyłam nim ostatnie drzwi z lewej strony.

2 komentarze:

  1. Świetny blog od niedawna go czytam :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu cieszę gębe jak pojebana!!!!! Super blog,zapowiadał się niezbyt ciekawie,ale się myliłam,i to bardzo! :O

    OdpowiedzUsuń