środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 1

 Zimny wiatr rozwiewał moje kasztanowe włosy we wszystkie strony. Nawet zimowa czapka nie była w stanie ich zahamować, a ja nie miałam zamiaru tego robić. Byłam za bardzo zamyślona, żeby cokolwiek zrobić. Jakimś cudem jednak szłam przez chłodną alejkę w parku, zupełnie nie przejmując się tym, że właśnie zaczynały się lekcje na Akademii Artystycznej. W tej chwili miałam gdzieś, że dostanę po głowie od mamy, taty, nauczycielki, pani profesor i pani od prywatnych korepetycji w grze na fortepianie.
 Właśnie wracałam od mojego chłopaka. Już byłego chłopaka. Na wspomnienie o nim jedna, samotna łza spłynęła po moim policzku, zostawiając mokry ślad. W tym miejscu natychmiast pojawiła się gęsia skórka, jako że na dworze było minus piętnaście stopni.
 Zatrzymałam się i powoli wyciągnęłam rękę do policzka. Otarłam słoną ciecz wierzchem dłoni i objęłam się ramionami. Stałam tak przez chwilę, rozmyślając w żółwim tempie. W końcu doszło do mnie, że mogę przecież pójść do mojej najlepszej przyjaciółki, Charlotte. Miała zostać dzisiaj w domu i nie iść na zajęcia z baletu w Artystyku. Udawała przed rodzicami, że ma grypę żołądkową, ale tak naprawdę chciała po prostu ponapychać się lodami, chipsami i różnymi innymi dupo rozrostami. Mi to osobiście nie przeszkadzało, a w tym momencie to nawet bardzo pomagało.
 Ruszyłam się więc z miejsca i zdecydowanie szybszym krokiem niż poprzednio poszłam przez alejkę z zamarzniętych kwiatów.
                                                                                ***
 Weszłam na ganek obłożony różnymi dziwnymi rzeczami i zbliżyłam się do drzwi. Nacisnęłam zgrabiałymi rękoma dzwonek i czekałam na charakterystyczne szczekanie psa Cher, Miki'ego. Usłyszałam je parę sekund po schowaniu ręki z powrotem do kieszeni.
- Cicho! No cicho ci mówię!- usłyszałam stłumiony głos przyjaciółki. Drzwi się otworzyły.
- Nie krzycz tak na niego, bo się kiedyś na ciebie obrazi- weszłam do środka z lekkim uśmiechem na ustach.
- To byłby święty dzień- mruknęła i rzuciła się na mnie.- Jeny, co ty tutaj robisz?! Przecież to ty jesteś tą grzeczną dziewczynką, która zawsze chodzi na wszystkie zajęcia!
 Zdjęłam z siebie kurtkę, powiesiłam ją na jaskrawo różowym wieszaku i padłam w objęcia Charlotte.
- No rzucił mnie, no!- wyszlochałam w jej zielony sweter. Przytuliłam się do niej tak mocno, że aż zaczęła się dusić.- Co ja takiego znowu zrobiłam?!
- Jak... mnie... puścisz... to... może... ci... odpowiem...- wyrzucała z siebie słowa po kolei z kilku sekundowymi przerwami. W tym samym czasie ciągnęła mnie też do salonu.
 Gdy doszłyśmy do przytulnie umeblowanego pokoju i usiadłyśmy obydwie na kanapie, puściłam przyjaciółkę.
- Po pierwsze- zaczęła-on musi mieć coś z głową, skoro cię rzucił. Po drugie, to nie ty robisz coś źle, tylko ciągle znajdujesz sobie nieodpowiednich chłopaków. Po trzecie, przestań płakać już we mnie, bo ani on na to nie zasługuje, ani mój śliczny sweterek.
 Parsknęłam śmiechem i wstałam z kanapy. Z pewnym trudem, ale wstałam.
- Gdzie idziesz?- Cher wstała za mną.
- Zrobić sobie herbatę, bo pół godziny łaziłam po parku. A wiesz jakie tam są temperatury- spojrzałam znacząco na dziewczynę.
- Dobra, to zrób i dla mnie- po czym walnęła się na kanapę i włączyła telewizor.
- No wiesz co! Ja tu po rozstaniu jestem, a ty mi herbatę karzesz robić!- pacnęłam ją lekko po głowie.
- Aha, ja miałam znacznie więcej chłopaków od ciebie i jakoś nie płaczę. Przy okazji, przynieś jeszcze coś słodkiego!

7 komentarzy: