niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 3

 Siedziałam na baczność na niewygodnym krzesełku i co chwila darłam się do stylistki, że za mocno ciągnie mnie za włosy. Zwykle nie byłam drażliwa na tym punkcie, ale świadomość że zaraz mam spotkać moich idoli, na antenie jednego z najpopularniejszych programów w UK, siedząc koło ojca i być oglądaną przez tysiące, a może miliony fanek, trochę mi przeszkadzała. Co sekunda brałam komórkę do ręki i odpisywałam na sms-y od Charlotte. Po wysłaniu chyba stu wiadomości, wreszcie zdecydowała się do mnie zadzwonić.
- Słuchaj, musisz wyglądać bombowo! Mam nadzieję, że jakoś się odstrzelisz i nie pójdziesz tak, jak byłaś u mnie w domu!- zaczęła paplać do rzeczy.
- Nie no, trzeba zaszpanować. A wiesz co? Może jakiś dekolt fajny sobie walnę?- mój głos przepełniony był ironią i sarkazmem.
- Ty i dekolt? Ha, już to widzę!- zaśmiała się, aż echo poszło w słuchawce.- Ale na pewno musisz coś odwalić, żeby cię zapamiętali. Aha, koniecznie poproś o follow na tt!
- Jasne, wiesz co, nie mam teraz już czasu. Muszę spadać, bo facet w czerni się do mnie zbliża- powiedziałam konspiracyjnym szeptem i schowałam mojego iPhone'a do kieszeni czarnych rurek. Tym facetem okazał się Jason, zastępca taty.
- Melody, za chwilę wchodzimy na antenę- powiedział do mnie, gapiąc się na podkładkę do papierów.
- Rany, Jas, zrobili z ciebie naczelną sekretarkę?- zaśmiałam się i zajrzałam w papiery.
- Nie patrz! Kazali mi zanieść to do tej nowej stylistki, jak jej tam?- schował za siebie pulpit i przyglądał mi się wyczekująco.
- Chyba... Rosemary? Nie wiem, na pewno coś dziwnego.
- Powiedziała dziewczyna, której imię jest jedyne na Akademii Artystycznej- spojrzał na mnie z ironią.
- Dobra, dobra, nie musisz już się na mnie wyżywać- mruknęłam i się do niego przytuliłam.- Ratuj! Ja nie chcę tam iść!
- Myślałem, że lubisz tych... One co?
- Direction, znasz mnie już tyle czasu i nadal nie wiesz?
- Nie jestem specjalistą od damskich uczuć- mruknął, oddając mi uścisk- ale wiem na pewno, że zaraz dostaniesz ochrzan za nie pojawienie się na czas.
Spojrzałam na zegar wiszący nad moją głową. Zaczynało się za minutę. 
- Cholera- jęknęłam i odczepiłam się od Jasona.- Masz czas po programie?
- Jasne, kawiarnia koło ciebie?
- Ok!- krzyknęłam już w biegu. 
 Pobiegłam przez ciemny korytarz do jeszcze ciemniejszego pomieszczenia gospodarczego. Wiedziałam jako jedna z nielicznych o wąskim przejściu prowadzącym prosto do studia. Przemknęłam przez nie i znalazłam się w miejscu, oświetlonym przez jedną tylko lampę. Była to lampka od kamery, oznaczająca przygotowanie do kręcenia. 
 Zahamowałam dopiero wtedy, gdy na kogoś wpadłam.
- Przepraszam!- powiedziałam szczerze przerażona, gdyż zobaczyłam że to mój tata.
- Mam przez ciebie pogięty garnitur, ale to akurat najmniejszy kłopot- mruknął i się do mnie uśmiechnął.- Przez tych wariatów mamy połowę studia rozwaloną.
 Zaśmiałam się szczerze i przypomniałam sobie wszystkie obejrzane na YT filmiki o tytule "One Direction Funny Moments". W paru faktycznie rozwalili studio.
- Tatusiu, to przecież nic. Jak byłam tutaj w zeszłe wakacje z Charlotte i Annabel  to nie było co zbierać.
 Gdy tylko wspomniałam imiona przyjaciółek, od razu na twarz taty wkradł się szeroki uśmiech. W lecie było tak gorąco, że postanowiłyśmy pójść do jednego z najlepiej klimatyzowanych budynków w mieście. Do studia programu "The A". Rozwaliłyśmy wtedy dwie kamery, wkurzyłyśmy masę pracowników i nabiłyśmy sobie po porządnym guzie. Zawsze gdy wspominałam te wydarzenia, nasza jedyną reakcja był śmiech.
- No dobrze, tato, a gdzie oni są?- zapytałam.
 Jak na zawołanie do pomieszczenia wpadło pięciu chłopaków. Pierwszy miał blond włosy i niebieskie oczy, drugi krótkie brązowe i jaskrawą pomarańczową koszulkę, trzeci miał również brązowe włosy, ale czekoladowe oczy. Następnie był Louis, który potknął się i pociągnął za sobą Nialla na kanapę oraz ostatni z chłopaków, który zawsze wzbudzał we mnie palpitacje serca. Brązowe, kręcone włosy, zielone, błyszczące oczy i zniewalające uśmiech na twarzy, który w tym momencie był nieobecny, ponieważ zastępował go grymas przerażenia, gdy Liam zdecydował że cofnie się przed upadającymi chłopakami. Jednak walnął w Harry'ego, gdy ten miał zamiar wyprzedzić Zayn'a. I tak oto wszyscy  runęli na siebie nawzajem.
 Patrzyliśmy na to z tatą i w jednym momencie roześmialiśmy się do łez. Przed nami leżeli wszyscy członkowie jednego z najpopularniejszych zespołów świata, na jednej kanapie. Wyjęłam telefon z kieszeni i zrobiłam im zdjęcie.
- Na Twittera- wydusiłam z siebie do taty. On tylko kiwnął głową i dalej się śmiał. 
 Wstawiłam zdjęcie i podpisałam "na dobry początek". Zanim się zwlekli z siebie, miałam już około trzydziestu komentarzy. Na większości było napisane pytanie, gdzie to jest. Zaraz tez zadzwoniła Cher.
- Rany, dziewczyno, ledwo weszłaś do programu i już zrobiłaś zdjęcie, za które Paul dużo ci zapłaci, żeby tylko nie wpłynęło do sieci!- zaśmiała się donośnie. 
- Tylko, że ono już jest w internecie!- zawtórowałam jej.
- Racja!- powiedziała i razem się śmiałyśmy.
- Słuchaj muszę już kończyć, ale jak chcesz to pisz- powiedziałam, gdy zauważyłam że chłopaki powoli dochodzą do siebie. 
 Gdy schowałam telefon do kieszeni, poczułam na sobie spojrzenie zielonych oczu. Odwzajemniłam je moimi fiołkowymi. 
- Cześć, ty jesteś Melody?- wyciągnął do mnie rękę.- Harry.
- Wiem, wszyscy zwracają się do mnie z zasady Mel albo Ellie- uśmiechnęłam się, zadurzona w jego oczach.- Tylko w oficjalnych okazjach jestem Melody.
- Rozumiem- lekko ścisnął moją dłoń i tysiące motyli rozniosło się po moim brzuchu.
- Ja jestem Louis- wtrącił się chłopak o dziwnych szaro-niebieskich tęczówkach.
- Niall- przepchnął się koło niego blondyn.
- Zayn- wychylił się Mulat.
- Liam- chłopak w jaskrawej bluzce grzecznie poczekał, aż wszyscy zakończą swoją prezentację.
 Pomimo tego przedstawiania się, Harry nadal trzymał moją dłoń. Jednak puścił ją, gdy w mojej kieszeni coś zawibrowało. Przeklęłam w duchu Charlotte i sięgnęłam po iPhone'a. "I jak? Jacy są?", jej sms mnie zirytował. "Normalni, a jacy mają być?", odpisałam jej i wróciłam wzrokiem na chłopaków, którzy już normalnie próbowali usiąść na kanapach. Jednak było ich trzy- jedna dla mnie i dla taty- a reszta dla gości. Problem polegał na tym, że były dwuosobowe i jeden z nich musiał siedzieć... no właśnie, gdzie?
 Zayn i Liam rzucili się na jedną kanapę, Niall i Lou na drugą, a Harry... usiadł pomiędzy nimi. Zaśmiałam się cicho z takiego wyboru i takim sposobem ściągnęłam na siebie uwagę chłopaków. Powinszowałam sobie tego i wyjęłam znowu telefon z kieszeni. "Matko, szczegóły proszę!", nadal byłam na nią zła, ale mimo wszystko jej odpisałam. "Niall naprawdę nie jest gruby, Liam jest śliczny, Zayn ma takie cudne oczy, Louis jest kompletnie zwariowany, a Harry... nie ma na niego słów <3". 
- Elly, odłóż ten telefon do cholery, zaraz się zaczyna!- warknął do mnie ojciec. Dla mnie nadal było niesamowite, jak jego nastroje potrafiły szybko się zmieniać. Nie ogarniałam go. 
 Nagle zauważyłam komórkę też w reku Harry'ego. 
- A on to może?- wskazałam na niego ręką. 
- On ma na imię Harry i odpisuje właśnie Paulowi- spojrzał na mnie z iskierką rozbawienia w oczach. 
- Jasne, już ci wierzę- mruknęłam i wsadziłam telefon wgłąb spodni. 
                                                                        ***
- No i jeszcze...- zaczął tata, ale przerwało mu brzęczenie mojego telefonu, połączone z komórką Harry'ego.
 Niall ryknął śmiechem, po nim Liam i Zayn. Louis próbował zdusić w sobie śmiech, ale coś mu nie wyszło i zaraz dołączył do przyjaciół. Od pół godziny dostawaliśmy ostrzeżenia od mojego ojca, że jeśli jeszcze raz dotkniemy telefonu to nie dostaniemy ich do końca programu. I za każdym razem chłopaki wybuchali śmiechem, a my odpisywaliśmy na sms-y. 
- Dobra, dosyć tego!- krzyknął tata i wyrwał nam z rąk komórki.
- Hej!- krzyknęliśmy chórem, ale telefony już znikły w marynarce mojego taty.
- Nie ma, jak obiecałem, do końca programu.
 Śmiechy stały się jeszcze głośniejsze, aż w końcu Niall zleciał z kanapy. Wtedy nawet ja się roześmiałam, ale Harry spojrzał na mnie spode łba i nie odezwał się do mnie do końca programu.
                                                                              ***
- Dobra, to jest twój, a to to Harry'ego- ojciec podał nam przedmioty, a my jak na komendę schowaliśmy je do kieszeni, odwróciliśmy się od siebie i poszliśmy w przeciwne strony. Ja do kawiarni, a on do reszty przyjaciół. 
 Przed wyjściem jeszcze zaszłam tylko po kurtkę i torebkę. Potem wyszłam ze studia tylnym wyjściem i poszłam na przystanek autobusowy.
 Podróż trwała z grubsza dwadzieścia minut, więc nie było tak źle. Kawiarnia nie była całkiem daleko, tak więc nie zmarzłam tez za bardzo.
 W pomieszczeniu przywitał mnie przyjemny aromat kawy i dźwięk odsuwanego krzesła. To Jason.
- Co tak długo?- zapytał pomagając mi zdjąć płaszcz.
- Nie chciało ci się na mnie zaczekać, więc musiałam jechać autobusem- pozwoliłam się przytulić i zaprowadzić do stolika.
- Jak tylko weszliście na antenę, musiałem pojechać jeszcze do domu i zobaczyć co z siostrą.
 No tak, mój chłopak miał siostrę, która dopiero tydzień temu urodziła. 
- Dobra, słuchaj, przepraszam cię za to, ale wielki pan Styles miał do mnie pretensje o to, że ojciec zabrał mu telefon w trakcie programu. Za bardzo się nim bawił. Fakt, że ja też i dlatego i moja komórka powędrowała do czarnej dziury- zachichotałam.
- Nic takiego, po prostu trochę się martwiłem- uśmiechnął się do mnie ciepło i złapał za rękę. 
 Nagle telefon zabrzęczał mi w kieszeni. 
- O rany, mogę sprawdzić od kogo?- spojrzałam w szare oczy.
- Jasne, śmiało.
 Wyciągnęłam telefon z kieszeni i mało co nie spadłam z krzesła. Na tapecie była jakaś dziewczyna i kobieta,  a sms był od jakiegoś Mike'a. Jedno było pewne. To nie był mój telefon.

2 komentarze:

  1. Skąd ja wiedziałam,że tak się stanie?! Świetny pomysł.Powoli się uzależniam od Twojego bloga!

    OdpowiedzUsuń