środa, 31 lipca 2013

Rozdział 19

- No i jak tam, jak tam?- Cher siedząca w szpagacie koło Annabel w żabce, nieco dziwnie wyglądała.
- Co jak tam? No zwyczajnie- postawiłam torbę na krzesełku i postanowiłam twardo, że nie powiem przyjaciółkom o Harrym stojącym po drugiej stronie lustra.
- Chrzanisz, znowu się tylko przelizaliście?- Natalie nie mogła uwierzyć, noga aż spadła jej z drążka. Alice zachichotała.
- Ja bym tego tak nie nazwała...- ukryłam czerwoną twarz we włosach. Zauważyłam, że to bardzo dobra ochrona.
- No a jak inaczej?- Al obróciła się w piruecie.
- Raczej jako... czuły pocałunek- na moje słowa Charlotte parsknęła śmiechem.
- Pewnie.
 Do moich postanowień dołożyłam nie denerwowanie się głupotą przyjaciółek. Jak gdyby nigdy nic stanęłam przed lustrem (dokładnie tam, gdzie gapił się Harry) i zaczęłam rozgrzewkę.
================================================================
Boże, jaka ona jest piękna!, pomyślałem po raz tysięczny dzisiaj i dalej japiłem się na najśliczniejszą dziewczynę świata. W pewnym momencie coś w mojej kieszeni zawibrowało. Zdziwiłem się, bo powiedziałem wszystkim, że dzisiaj w ogóle nie mam czasu. Nooo... prawie.
- Gdzie jesteś?!- gdy tylko usłyszałem głos Lou w słuchawce, odsunąłem od ucha telefon. Au!
- W Akademii Arty...
- Nie obchodzi mnie to! Masz być za pięć minut w studiu! Paul nam głowy urywa!- do mojego przyjaciela dołączyli się jeszcze pozostali chłopacy.- Właśnie, Haz, wracaj!
- Ale kiedy ja nie mogę teraz!- starałem cicho mówić, w końcu lustro nie jest dźwiękoszczelne.
- Bo co?- Louis był poważnie wkurzony.- Bo znalazłeś sobie lalunię i teraz będziesz za nią ciągle latał?! O nie, mój panie! Do roboty, ale już!
 I się rozłączył, a ja stwierdziłem, że chyba coś go musiało zdenerwować z samego rana. Ostatnio coś mu się nie układało w związku z El i wyładowywał się na nas wszystkich... Wybrałem numer Elly i uśmiechnąłem się, gdy na sali na maksa rozległo się "One Way Or Another". Dziewczyna w popłochu zaczęła szukać komórki w torbie, a kiedy go już odebrała, była cała czerwona.
- Tak Harry?
- Wybacz, ale muszę iść do tego studia- westchnąłem.- Kiedy kończysz?
- No za jakieś dwie godziny, a co?
- Emm... A możesz opuścić jeden trening? Zabiorę cię do domu i potem przyjadę, co?
- Ale dlaczego? Przecież mogę sama pojechać do domu- spodziewałem się takiej odpowiedzi.
- Ale ja chcę cię sam zabrać do domu- powiedziałem trochę bardziej zaborczym tonem.
- Czemu?
- Po prostu tak!- zgasiłem dyskusję nieznoszącym sprzeciwu głosem i się rozłączyłem.
 Ona jeszcze nie wie, ile ludzi na nią czyha, szczególnie fanek, pomyślałem i ruszyłem w stronę drzwi do sali. Zanim zdążyłem je otworzyć, Melody na mnie wpadła.
- Proszę nie wchodź tam!- powiedziała szeptem.
- Czemu?- odpowiedziałem również szeptem.
- Bo one tam są... Dobra, idziemy- pociągnęła mnie za rękę w stronę korytarza.
 Chyba jednak wolała być ze mną, niż z dziewczynami "przyjaciółkami". Ciągnęła mnie przez różne korytarze, aż się w końcu zgubiłem.
- Gdzie my krążymy?- zapytałem zdezorientowany.
- Musimy zgubić te mendy, które za nami idą- wychyliła się zza jednego zakrętu i pociągnęła mnie za sobą.
 Jakimś cudem nagle znaleźliśmy się na parkingu. Gdy doszliśmy do samochodu, jak zwykle otworzyłem jej drzwi i musiałem lekko zmusić, by raczyła wejść do środka. Kiedy już wsiadłem do samochodu, zadałem El nurtujące mnie pytanie:
- Czemu przed nimi uciekaliśmy?
- Nie chciałbyś, żeby wypytywały się o różne rzeczy z wczorajszego dnia- moja dziewczyna poprawiła sobie włosy i zaczęła coś tam klikać na telefonie.
 Określenie "moja dziewczyna" przyprawiło mnie o wiele dumy. Tak bardzo ją kochałem, oddałbym za nią wszystko. Nawet w tamtym momencie kiedy marszczyła brwi nad ekranikiem komórki była dla mnie najpiękniejsza.
                                                                             ***
================================================================
 Pociągnęłam łyk kawy i wystukałam odpowiedź na portalu społecznościowym do Cher, dlaczego nie było mnie dzisiaj do końca na treningu. Opowiedziałam jej o upartości Harry'ego, a ona mi wystrzeliła z tekstem, że czegoś się już spodziewała. Powiedziałam jej na to, żeby się odwaliła i wyłączyłam czat. Przeglądałam sobie posty innych i naśmiewałam się z niektórych bardzo głupich osób. Skupiona na laptopie, podskoczyłam w miejscu na dźwięk nadchodzącej wiadomości. Była od Harry'ego. "Plany na wieczór?", odpisałam że nie. On mi na to: "Poczekaj chwilę".
 W sumie nie musiałam długo czekać. Zaraz usłyszałam dzwonek na dole i jęknęłam, zmuszona zwlec się z łóżka. Popełzłam na parter i trochę się zdziwiłam widząc w drzwiach Harry'ego.
- Mogę?- zapytał grzecznie.
- Pewnie, proszę- wpuściłam go do środka.
 Chłopak wszedł do domu, a ja zamknęłam za nim drzwi. Czułam, po prostu czułam na sobie jego wzrok, wręcz fizycznie.
- Mam pytanie- powiedział, gdy odwróciłam się do niego.
- Tak?
- Ale może najpierw wejdziemy do salonu?- nawet nie czekał na moją odpowiedź, po prostu objął mnie w talii i sam poprowadził w stronę pokoju. Kiedy się tam znaleźliśmy, Harry pociągnął nas oboje na kanapę, w tym mnie na swoje kolana.
- Hmm?- wymruczałam, gdy zaczął jeździć nosem po moim policzku.
- Chciałem się zapytać...- przesunął się w stronę ust.- Czy...- swoimi wargami zaczął delikatnie muskać moje, aż całkiem zapomniałam, że cokolwiek chciał mi powiedzieć.
 Jego usta błądziły wokół moich, dłonie wsunął mi we włosy, a oczy patrzyły głęboko w moje. W pewnym momencie nie wytrzymałam i złączyłam nas w namiętnym, pełnym pasji pocałunku. Harry uśmiechnął się lekko, gdy to zrobiłam. Zorientowałam się w pewnym momencie, że celowo mnie do tego prowokował. Ciekawe co jeszcze potrafi ze mną zrobić, pomyślałam i dalej cieszyłam się wspólną chwilą. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, Haz zjechał dłońmi w dół i ścisnął moje pośladki, w przypływie niepohamowanego pożądania. Natychmiast odczepiłam jego dłonie od mojego tyłu i przesunęłam je na plecy.
- A-a, nie wolno!- szepnęłam w jego wargi i obydwoje się uśmiechnęliśmy. Było oczywiste, że Harry mógłby ze mną zrobić co mu się żywnie podoba, ale nie chciał żebym później czegoś żałowała. Kochałam go za to.
- No i co mi chciałeś powiedzieć, przystojniaku?- mruknęłam i przeczesałam palcami jego włosy, były takie miękkie!
- Dziś wieczorem jest pewna gala, na którą z chłopakami muszę obowiązkowo iść- zaczął.- Jest to ten rodzaj imprezy, na której nie można oszukiwać i jeśli jest się w zawiązku, trzeba iść z dziewczyną.
 Zrozumiałam o co mu chodzi.
- Czekaj, czyli chcesz żebym publicznie się z tobą pokazała?
- Tak, bardzo tego chcę- jeszcze raz musnął moje usta.
- No to się zgadzam- i znowu zatopiliśmy się w wspólnej chwili.
--------------------------------------------------------------------------------------
Proszę, błagam Was o komentarze! Zastanawiam się czy nie wprowadzić zasady, że ja podaję ilość komentarzy, które muszą być, aby był następny rozdział... Ale i tak Was kocham :*

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 18

Zakryłam sobie twarz rękoma i jęknęłam głośno. Charlotte i reszta dziewczyn dusiły się ze śmiechu, po prostu tarzały się po podłodze. Mój pokój nagle zamienił się w salonik psychologa, tak się czułam. Tylko że ten psycholog w ogóle nie pomagał, a wręcz odwrotnie: sprawiał, że czułam się coraz bardziej zawstydzona.
- Czyli...- wydusiła z siebie An.- Tylko... się... całowaliście? Raz?
- No i co z tego?- schowałam czerwoną twarz w poduszkę.
- Rany, on jest taki seksowny, że my conajmniej oczekiwałyśmy...
- Przestań!- próbowałam jej przerwać.
-... że się z tobą prześpi, czy coś- zakończyła z uśmiechem Natalie.
Jęknęłam jeszcze głośniej, niż wcześniej i nakryłam się kołdrą. Usłyszałam przytłumiony śmiech i zaraz rąbek mojego okrycia został podniesiony i zobaczyłam uśmiechnięte twarze dziewczyn.
- Ale wiesz, że o takich sprawach trzeba rozmawiać?- dręczyła mnie dalej Alice.
- Wiem, ale na razie staram się nawet o tym nie myśleć- zacisnęłam mocno oczy i w mojej głowie pojawił się obraz Harry'ego.
- Ale chyba robił coś w tym kierunku, nie?- Cher przekrzywiła głowę.
- Nie wiem, w każdym razie ja czegoś takiego nie zarejestrowałam- pacnęłam czołem o materac.
- Bo nie chciałaś- Annabel wlazła pod kołdrę.
Za nią zaraz pojawiła się reszta dziewczyn.
- Melly, my wiemy jak to jest- Nat pogłaskała mnie po głowie.- Ale tylko ty jeszcze z całego naszego towarzystwa tego nie robiłaś.
- Czy to dziwne? Mam dziewiętnaście lat!- wymamrotałam w poduszkę.
- Prawie dwadzieścia, nie zamierzasz chyba być dziewicą do końca życia?
- Czy możemy już skończyć ten temat?
Dziewczyny popatrzyły po sobie i westchnęły. Nie rozumiały dlaczego jeszcze się nie odważyłam. Przecież to takie proste! O ironio, to zawsze ja byłam najodważniejsza! Ech, nie ma co, na razie nie chcę o tym myśleć, i wyszłam spod kołdry.
- No dobra Mel, to my się zbieramy, a ty przemyśl niektóre rzeczy, dobrze?- Charlotte poprawiła grzywkę i wzięła torebkę z podłogi. Otworzyła drzwi, jeszcze chwilę się na mnie popatrzyła i wyszła z pokoju. To samo zrobiła reszta dziewczyn i zostałam sama ze swoimi myślami. Po paru minutach siedzenia w ciszy stwierdziłam, że jest nudno i sięgnęłam po telefon, żeby zadzwonić do Harry'ego. Jednak w ostatniej chwili się zatrzymałam i oblałam krwistym rumieńcem. Przecież nie mogę teraz tak do niego po prostu mówić! Po dłuższej chwili postanowiłam, że się z nim spotkam i będę go obserwować.
Z pewną trudnością wybrałam jego numer i słuchałam sygnału. Lekko zamulona drgnęłam, kiedy odebrał.
- Tak, Melly?- gdy usłyszałam jego głos, serce podskoczyło mi do gardła.
- No... no bo... tak sobie pomyślałam...- jakimś dziwnym zrządzeniem losu, nie mogłam z siebie nic wydusić.
- Co?
Zebrałam się w sobie i wypuściłam na jednym oddechu:
- Masz czas, żeby się spotkać?
- Pewnie, a kiedy?- usłyszałam jakieś jękniecia w tle.- Poczekaj chwilkę, dobrze?
- Jasne.
- Zamknąć ryje, rozmawiam z Melody!- jego głos był przytłumiony, ale wyraźny.- Louis, jeśli w tej chwili się nie zamkniesz, to nie odezwę się do ciebie przez miesiąc- i zaległa kompletna cisza.- No to kiedy?
- Za godzinę u mnie- po tych słowach się rozłączyłam.
Ręce lekko mi się trzęsły. Za niedługo zobaczę czy moje BFF miały rację.
Postanowiłam zejść na dół. Schodząc po schodach obmyślałam różne sytuacje, które mogłyby się wydarzyć. Niektóre były bardzo dziwne. Potem weszłam do kuchni i zaparzyłam sobie herbatę. Z kubkiem powędrowałam do salonu i usiadłam na kanapie. Przez cały czas rozmyślałam, nawet nie zauważyłam kiedy wypiłam cały napój. Odstawiłam kubek i oparłam się o wezgłowie kanapy. Moje oczy stopniowo robiły się coraz cięższe i cięższe...
Obudziłam się wtulona w kogoś. Ten ktoś się poruszał. Rozchyliłam lekko powieki i z trudem rozpoznałam Harry'ego.
- Co...?- wymruczałam.
- Ćśśś, kochanie. Śpij- chłopak zaczął wspinać się po schodach, a ja ledwo żyłam. Z wielkim wysiłkiem uświadomiłam sobie, że Harry mnie trzyma na rękach. Dostrzegłam niezręczność całej sytuacji i nagle poczułam się nieswojo. Zacisnęłam mocno oczy, chociaż trochę pomogło.
Chłopak wszedł na górę i podążył do mojego pokoju. Lawirował między fotelami i innymi rzeczami tego rodzaju, zanim doszedł do łóżka. Pochylił się nad nim, odkrył kołdrę i delikatnie położył mnie na materacu. Wtuliłam twarz w poduszkę i cicho westchnęłam. Zaraz poczułam jak miejsce obok mnie ugina się i Harry mnie obejmuje, jednocześnie nakrywając nas kołdrą.
 W ten przerażenie sparaliżowało mi wszystko. Co on do cholery jasnej robi w moim łóżku? Przecież może poczekać na kanapie!
 Mruknęłam coś niewyraźnie i posunęłam się dalej.
- Co mówisz?- chłopak chyba nie zakumał aluzji i przysunął się bliżej.
- Czy możesz... no wiesz...- krwawy rumieniec oblał moje policzki.
- Co?- z tonu jego głosu wywnioskowałam, że się uśmiechnął.
- Się trochę odsunąć...- powiedziałam już kompletnie cichym głosikiem.
 Harry zaśmiał się delikatnie i faktycznie, zachował między nami jakiś dystans. Nikły, ale zawsze.
- Dziękuję- wyjęczałam ledwo i schowałam twarz w materiał poduszki. Serce galopowało mi w jakimś szalonym rytmie, nie potrafiłam się skupić na żadnej innej rzeczy, niż to że ON tu jest. Leży koło mnie, praktycznie się przytula... I co ja teraz do cholery mam robić?!
 Znowu coś zamruczałam niewyraźnie, a Harry znów się do mnie przysunął. Tym razem objął mnie jeszcze.
- Co Melly?- usłyszałam jego zachrypnięty głos, tuż przy moim uchu.
- Ja... no... po prostu...- cieszyłam się, że moje włosy zasłaniają mi poliki.- Trochę... nie mógłbyś sobie pójść gdzieś? Na przykład na kanapę?
- Czemu?- Hazza jak na złość odsunął mi moją ochronę z twarzy i przysunął swoją twarz bardzo blisko mojej.- Boisz się mnie? Ej, kochanie, czemu się rumienisz?
 Czułam się strasznie niezręcznie, tym bardziej że ciało Harry'ego tak idealnie pasowało do mojego...
- No bo.. ty i ja...- usilnie starałam się ukryć przed chłopakiem i z tego całego stresu, jedna samotna łza spłynęła po moim bordowym policzku.
- Hej skarbie, spokojnie- Haz wsunął ręce pod moje plecy i delikatnie podniósł mnie, żeby się przytulić. To doprowadziło do jeszcze gorszego stanu, ja już autentycznie płakałam.- Ale misiu, co się dzieje?
 No i opowiedziałam mu wszystko co mi powciskały dziewczyny, po czym zaniosłam się jeszcze większym płaczem. Harry tulił mnie i delikatnie kołysał, głaskając po plecach. Nie wiem ile czasu minęło, zanim się uspokoiłam. Oczywiście, jeśli o spokoju mówić można.
- Posłuchaj kochanie. Nigdy nie zmuszę cię do czegoś, na co nie masz ochoty- jego głos działał jak balsam.- Oczywiście, że cię pożądam. Ale to może zaczekać. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie pozwolę, żeby twoje przyjaciółki namawiały cię do tego. Kocham cię i nie zamierzam tego zmieniać.
 Jego ostatnie słowa uderzyły mnie głęboko. On mnie kocha?
- C-co?-zacisnęłam swoje dłonie na materiale jego koszuli.
- Kocham cię- odsunął mnie trochę od siebie i spojrzał mi głęboko w oczy.- Czy odwzajemniasz moje uczucie?
- Tak- wyszeptałam i złączyliśmy nasze usta w czułym pocałunku. Był powolny, niespieszny. Nasze języki tańczyły ze sobą w wolnym rytmie, pozwalając nam rozkoszować się chwilą. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, padło pytanie:
- Chcesz być moją dziewczyną?- białe zęby Harry'ego błysnęły w półmroku pokoju.

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 17

- Nie Harry, nie mogę dzisiaj- ramieniem przytrzymywałam telefon, a rękoma przeszukiwałam szuflady. Gdzieś zgubiła mi się lista zakupów i za nic nie mogłam jej znaleźć.
- A co takiego fascynującego robisz?
- Muszę zrobić bardzo duże zakupy i dodatkowo mam siostry na głowie, bo rodziców nie ma, a Collin znowu gdzieś polazł.
- Pomogę ci!- skrzywiłam się, bo głośna deklaracja chłopaka dotarła do mnie, aż za bardzo.
- Nie krzycz, boli- upomniałam go.
- O, przepraszam- wyraźna skrucha doprowadziła mnie do rozciągnięcia ust w szerokim uśmiechu.
- Nic się nie stało. A co do zakupów, napewno chcesz mi pomagać?
- Pewnie, że tak!- tym razem było ciszej.
- No to za godzinę pod moim domem, ok?
- Jasne!
I się rozłączył. Ostatnio bardzo się zaprzyjaźniłam z Harrym, minęło półtora miesiąca od czasu, kiedy zdarzyła się ta feralna pierwsza "randka". Chodziliśmy często na spacery, ciastka, lody, odwiedzał mnie też w szkole. Wyglądało to tak, że niespodziewanie zjawiał się przed budynkiem i porywał mnie do siebie. Nie powiem, lubiłam jak tak robił. Potrafiliśmy razem zrobić wszystko, zależało mi na tym, żeby ta przyjaźń się utrzymała. Oczywiście na drodze stawały nam takie przeszkody jak trasy koncertowe i różne inne sprawy gwiazd, ale starałam się na razie o tym nie myśleć.
Godzina minęła niespodziewanie szybko. Zanim znalazłam poszukiwany kawałek papieru z wykazem produktów minęło dwadzieścia minut, a jeszcze doprowadzić dziewczynki do jakiegoś normalnego stanu. Takim sposobem pozbyłam się czterdziestu minut i gdy już myślałam, że może uda mi się być na czas... Harry przyjechał wcześniej. Gdy stanął w moich drzwiach o mało nie dostałam zawału.
- Co ty tu robisz tak wcześnie?- przywitałam go.
- Pomyślałem sobie, że pomogę ci się ze wszystkim ogarnąć- uśmiechnął się.- A co, źle?
- Nie, tylko...- nie dokończyłam, ponieważ Stephanie i Megan wypadły przywitać gościa.
Harry zawsze gdy witał się z moimi siostrami robił to w taki sposób, że aż zalewała mnie słodycz. Czasami po prostu je przytulał, a czasami brał je na ręce i śmiejąc się, kręcił się w kółko. Dziewczynki to kochały, uwielbiały witać się z Harrym, a jeszcze bardziej lubiły się z nim bawić. Zadziwiało mnie to z jaką łatwością do nich podchodził. Nawet ja tak nie umiałam się bawić lalkami!
Gdy już skończyło się powitanie, zaczęliśmy się pakować do samochodu. Nie było to wcale łatwe zadanie, zwłaszcza jeśli chodziło o foteliki. Steph i Meg patrzyły się na nas dziwnie, kiedy próbowaliśmy jakoś je umocować  na tylnych siedzeniach Land Rovera. Kiedy się udało, wspólnie dziękowaliśmy sobie nawzajem. I przyszedł czas, żeby wsadzić dziewczynki do auta. Gdy chcieliśmy je podnieść, uciekły nam. Powiedziały, że w życiu nie wejdą do tego wielkiego czegoś. Harry musiał je z pół godziny przekonywać, że nic się nie stanie.
W końcu udało się nam je jakoś zapakować i ruszyliśmy wreszcie do sklepu. Na początku chłopak był trochę przerażony wielkością hali, a jeszcze bardziej kiedy mu powiedziałam, że będziemy się musieli rozdzielić.
- A jak to sobie wyobrażasz?- zdziwiłam się.
- Myślałem, że jakoś tak razem pójdziemy...
- No niestety nie, ty weźmiesz Meg, a ja Steph- wypakowałam najpierw jedną siostrę, potem drugą. Podałam mu dziecko i sama wzięłam drugie na ręce. Poszłam w stronę wejścia, a Harry dopiero jak Megan zaczęła się nudzić i szarpać go za włosy.
=========================================================
Czy ona zawsze musi kupować w najdroższych sklepach?, pomyślałem z przekąsem i poprawiłem sobie na ręku Megan.
- Harry, długo jeszcze?- zaczęła marudzić mała.
- Przecież nawet nie minęło piętnaście minut!- zaprotestowałem.
- Ale to tak długoooooo- dziewczynka odgięła się w tył, czym mnie ogromnie przestraszyła.
- Nie rób tak więcej!
- Dlaczego?
Wystawiłem jej język, po czym ona powtórzyła mój gest. Puściłem jej oko, postawiłem ją na ziemię i złapałem za rękę. Wyciągnąłem też telefon i spojrzałem na notatki. Lista zakupów była niebywale długa.
- Dobra, to na początek może weźmy koszyk- mruknąłem.
Czterdzieści pięć minut poźniej umierałem. Siostra Mel ciągnęła mnie wszędzie tylko nie tam, gdzie chciałem. Biegała ciągle w kółko i znikała mi z oczu. Nienawidziłem tego, zawsze miałem wrażenie, że coś jej się stało. Faktycznie, raz się przewróciła i tak wyła, że ja się spodziewałem co najmniej złamania. Jednak gdy jej obiecałem lody, od razu wstała i pobiegła dalej. Na szczęście spotkałem Melody i zacząłem błagać o zamianę. Ale okazało się, że druga jest jeszcze gorsza i postanowiłem dalej biegać za Meg. Kiedy doszedłem do kasy, byłem potwornie wyczerpany. Oczy wyszły mi z orbit, jak zobaczyłem Elly kompletnie nie zmęczoną.
- Jak ty to robisz?!- zapytałem, nadal z wytrzeszczem.
- Po prostu pozwalam jej biegać, gdzie jej się podoba i nie boję się tak o nią- wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się przepięknie. Uwielbiałem gdy to robiła, była wtedy taka piękna. Oczywiście zawsze była najpiękniejszą ze wszystkich dziewczyn, najmądrzejszą i najbardziej inteligentną, ale kiedy się uśmiechała to...
- Co się tak gapisz? Coś jest ze mną nie tak?
- Nie, nie, nie! Po prostu jakoś tak...- gestykulowałem żywo, a dziewczynki śmiały się ze mnie za plecami.
- Aha...
El zaczęła wypakowywać zakupy i odwróciła się do mnie tyłem, a ja odetchnąłem głęboko. Nie chciałem zrobić z siebie błazna przy niej. Dziewczyna poprosiła mnie zaraz, żebym jej pomógł, a ja od razu zareagowałem.
=========================================================
  Steph i Meg chichotały na tylnych siedzeniach i jadły lody. Harry ledwo trzymał nerwy na wodzy (chyba nigdy nie zrozumiem obsesji mężczyzn na punkcie samochodów) i starał się ze mną spokojnie rozmawiać, nie zwracając przy tym swojej uwagi metr do tyłu.
- A jak plany na wakacje?- zapytał w pewnym momencie.- W końcu mamy już połowę czerwca.
- Pamiętasz jak mówiłam ci o mojej cioci? Jadę do niej do Polski.
- Aha. A kiedy?
- Napewno na pierwsze dwa tygodnie lipca, potem może do koleżanki mojej mamy- zmarszczyłam brwi.- No i wtedy z rodzeństwem.
- A na ile?- dopytywał się dalej chłopak.- Co dalej?
- Pewnie jakoś na tydzień i potem chyba na jakąś wyspę- nie rozumiałam kompletnie skąd tyle pytań.- A co?
- Bo tak tylko sobie pomyślałem, że może pojechałabyś ze mną i chłopakami na wycieczkę- wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic i dalej wpatrywał się w jezdnię przed nami.
- Mówisz serio?
- A co, mam kłamać? Oczywiście, że tak, a co śmieszniejsze, inicjatywa wypłynęła od chłopaków- spojrzał na mnie.- Chcą lepiej poznać dziewczynę, z którą ostatnio spędzam każdą wolną chwilę życia.
Zarumieniłam się i spojrzałam w dół. Nienawidziłam się rumienić, to było dziwne uczucie.
- A kiedy?
- Właśnie dlatego zrobiłem ci taki komisariat- parsknął śmiechem.- Chciałem się dowiedzieć, kiedy masz czas.
- Trzeba było powiedzieć! Przecież mogę przełożyć niektóre wyjazdy.
- No właśnie zależy mi na tym, żeby ci pasowało i żebyś nie musiała z niczego rezygnować.
- Och, Harry. Terminy można poprzekładać i będzie dobrze. Nie muszę wcale z niczego rezygnować.
- No to ok- chłopak uśmiechnął się przepięknie i dalej patrzył się na jezdnię.

niedziela, 21 lipca 2013

Uwaga

Nie będzie mnie przez tydzień, ponieważ wyjeżdżam. Będę pisać rozdziały i wstawię je jak wrócę do domu ;) Sorry, sorry, sorry, jeśli Was to w ogóle obchodzi :*

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 16

 Ubrudzona mąką, masłem i wieloma innymi rzeczami, przeglądałam przepisy na desery.
- Popatrz, a to?- Harry dotknął palcem ekranu laptopa.
- Nie dotykaj!- trzepnęłam go po ręce.
- Jeny, masz jakąś obsesję- chłopak przewrócił oczami.
- Nie mam żadnej obsesji, po prostu dbam o rzeczy- zaczęłam czytać to, co pokazał mi Haz.
- Jasne, tyle że to mój laptop.
- Twój czy mój, nieważne. Trzeba uważać na rzeczy.
 Takie małe styki zdarzały nam się średnio co pięć minut, to nie były kłótnie tylko takie przekomarzanie się. Zauważyłam, że coraz bardziej lubię chłopaka, nawet pomimo tego incydentu z Jasonem. Śmiało mogłam powiedzieć, że jesteśmy bardzo dobrymi znajomymi.
- Czyli rozumiem, że masz ochotę na ciasteczka czekoladowe, tak?-zwróciłam się do Harry'ego.
 Spojrzał na mnie i pokiwał energicznie głową, jak przedszkolak. Zaśmiałam się i wstałam od stołu, żeby zobaczyć czy mamy w domu wszystkie składniki. Chodziłam do różnych szafek i sprawdzałam, krążąc jeszcze koło laptopa. Czułam na sobie wzrok Harry'ego, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Chwilami marnie mi to wychodziło, szczególnie kiedy wspinałam się po blacie.
- Może byś mi tak pomógł?- zasugerowałam.
- Nie, bardzo dobry widok mam stąd- na te słowa szczęka mi opadła. Jednak zaraz Haz się zorientował, co palnął i się poprawił- To znaczy, już idę!
 Chłopak wstał z krzesła tak gwałtownie, że przewrócił je. Poprawił je zaraz i uśmiechnął się do mnie nieśmiało. Oddałam mu radosny uśmiech.
- Co powiedziałeś, bo nie słyszałam?
 Harry zmienił wyraz twarzy na wdzięczny i przywrócił się do porządku. Zerknął na ekran laptopa i razem zaczęliśmy przygotowywać słodkości.
                                                                            ***
- No nie powiem, żeby nam wyszło- parsknął śmiechem Harry.
 Staliśmy przed blachą pełną czarnego "czegoś". Pierwotnie miały to być czekoladowe ciasteczka, ale coś nam chyba nie wyszło.Kiedy wypieki dopiero zaczynały się grzać w piekarniku, włączyliśmy sobie film i jakby zapomnieliśmy o nich. Przypomnieliśmy sobie przypadkiem, gdy poszłam zrobić nam herbatę.
- To co robimy?-powiedziałam, dalej wpatrując się w węgiel.
 Chłopak odwrócił się w moją stronę.
- Czy mogę zaprosić na kawę?- ukłonił mi się z galanterią.
- Oczywiście- odkłoniłam mu się.
 Zaśmialiśmy się oboje, po czym poszliśmy do holu ubrać się do wyjścia. Harry jako gentleman pomógł mi założyć płaszcz i moją arafatkę. Uśmiechnęłam się na wspomnienie o niej. Kiedy wyszliśmy, byłam przygotowana na spacer. Jednak nie- chłopak poprowadził mnie w stronę samochodu.
- Gdzie ty mnie porywasz?- zachichotałam.
- Zobaczysz- uśmiechnął się tajemniczo.
 Przez całą drogę próbowałam z niego wytrząsnąć, gdzie mnie zabiera. A to podstępami, a to pytaniami wprost. Jednak zawsze mi mówił, żebym spływała. Czasami grzecznie, a czasami niezbyt. Gdy w końcu dojechaliśmy, trochę mnie zdziwił. Jechał przez pół miasta tylko po to, żeby mnie zabrać do mojej ulubionej kawiarni- tej z biblioteką.
- Wywiozłeś mnie aż tutaj?- zapytałam z niedowierzaniem, kiedy siedzieliśmy już przy stoliku.
- Tak- wyszczerzył się do mnie.
 Przewróciłam oczami i sięgnęłam po pierwszą lepszą książkę z brzegu.
                                                                           ***
- Masz jakąś obsesję na punkcie parków, czy co?- zapytałam Harry'ego.
- Oczywiście, zawsze gdy przyjeżdżamy z chłopakami do jakiegoś miasta idziemy do parku- przytaknął mi.- Mam takiego małego świra.
- Nawet nie małego- parsknęłam śmiechem.- Ale nie bój się, ja też.
 Puściłam do niego oko i wzdrygnęłam się z zimna. Był prawie maj, a temperatura jak w lutym.
- Zimno ci?- moją reakcję na chłód zauważył Harry.
- Tylko troszkę, nie przejmuj się- machnęłam ręką.
 Chłopak pokręcił głową, złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Pocierał dłońmi o moje ramiona, a przyjemne, elektryzujące ciepło rozniosło się po całym moim ciele. Zadziwiające było jak Haz na mnie działał. W jakichś strasznych romansidłach czytałam o tym, ale nigdy nie doświadczyłam tego w prawdziwym życiu. Z Jasonem nigdy tak nie było.
- Lepiej?- mruknął w moje włosy.
- Mhm- nie byłam w stanie nic innego z siebie wydusić.
- To dobrze- Harry zaśmiał się cicho, a ja poczułam wibracje w jego klatce piersiowej.
 Nagle w naszej przyjacielskiej atmosferze coś przeskoczyło, coś się zmieniło. Harry nadal mnie przytulał, ale uścisk zmienił się- z koleżeńskiego w bardziej... no właśnie, jaki? Nigdy nie czułam czegoś podobnego, dreszcze przechodziły po całym moim ciele, nie mogłam się w ogóle skupić. Ręce Harry'ego powoli zjeżdżały z moich ramion na plecy, a twarz chłopaka stopniowo znalazła się bardzo blisko mojej. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. W tym momencie ręka Harry'ego nacisnęła w dole mojego kręgosłupa, a nasze usta się spotkały. Był to czuły, przepełniony emocjami pocałunek. Moje dłonie powędrowały między jego loki i zacisnęły się na nich. Haz mruknął gardłowo i jeszcze bardziej wpił się w moje wargi. Dopiero gdy oboje nie mieliśmy już w ogóle powietrza w płucach, oderwaliśmy się od siebie. Zasapani patrzyliśmy sobie w oczy i Harry jeszcze raz musnął moje usta.
- To było niesamowite- szepnął w moje wargi.- Ty jesteś niesamowita.
 Spuściłam wzrok i zarumieniłam się.

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 15

 Harry uśmiechał się do mnie spokojnie i zajmował mnie rozmową. Starał się odciągać moją uwagę od ręki, leżącej na stole chirurgicznym. Potrzeba było kilku szwów, lekarz się przeraził gdy zobaczył moją dłoń. Wypytywał się o różne rzeczy, a gdy nie byłam w stanie odpowiedzieć- Harry robił to za mnie. Teraz ważne było odciągnięcie mojego wzroku od skalpela i nitki chirurgicznej. 
- Jaka jest twoja ulubiona piosenka?- kolejne, zupełnie od rzeczy pytanie 
- Wydaje mi się, że Birdy, People Help The People- zmarszczyłam brwi, zarówno z powodu pytania, jak i dlatego że poczułam mocne uszczypnięcie w ręce.- Albo Ewelina Lisowska, W Stronę Słońca.
- Kto i co?- oczy chłopaka rozszerzyły się do niemożliwej wielkości.
- To taka polska piosenkarka- wyjaśniłam mu z uśmiechem.
- A skąd ty ją wytrzasnęłaś?
- Moja ciocia mieszka w Polsce, jeżdżę tam na wakacje, na obozy letnie. Pomagam jej ogarnąć się ze wszystkim, jest kierowniczką.
- Umiesz mówić po polsku?- patrzył na mnie z zafascynowaniem. 
- No tak, a jak mam nie umieć?- wzruszyłam ramionami, co spowodowało u mnie ból w ręce i cicho syknęłam. 
- Spokojnie- Harry wziął mnie za drugą rękę i delikatnie ścisnął.- A umiesz jeszcze jakieś inne języki?
- Tak- zacisnęłam mocno powieki, środek przeciwbólowy przestawał działać.- Hiszpański, francuski, niemiecki, rosyjski i prawie chiński.
- Że co?! Umiesz chiński?!
- Mówię, że prawie. To teraz główny język, jeśli chodzi o informatykę- wyjaśniłam mu.
- A po co ci informatyka? Jesteś hakerem, czy jak?
- No...
 Chłopak popatrzył na mnie z podziwem. W jego oczach kryło się jakieś niedowierzanie, małe jednak przy blasku, którego nigdy nie mogłam rozróżnić. 
                                                                          ***
 Ciepły kwietniowy wiatr rozwiał moje kasztanowate loki i ułożył je według własnego pomysłu. Zaśmiałam się z tego.
- Dobra, mam dosyć- położyłam się obok Harry'ego na trawie.- Więcej ich już nie będę układać.
- I dobrze- chłopak ukazał mi rząd białych ząbków.
 Po wizycie u lekarza Harry zaciągnął mnie na spacer. Protestowałam, bo nie chciało mi się, ale jak zwykle argumentacja chłopaka była zbyt bogata, żeby odmówić. W trakcie wycieczki do parku, co chwila pytał się czy ręka mnie boli. Było to wkurzające, ale bardziej łapało mnie za serce to, że chłopak tak się troszczył. 
 Aktualnie leżeliśmy koło siebie na trawie w parku, rozmawialiśmy o bzdurach i wymienialiśmy się wiedzą bezużyteczną. Było to dosyć zabawne, szczególnie że co chwila poprawiałam sobie włosy, bo wiatr mi je rozwiewał. Harry śmiał się ze mnie i mówił, że zachowuję się jak blondynka.
- Blondynki wcale nie muszą być głupie- zaoponowałam.
- Nie muszą, ale z reguły są- chłopak wpatrzył się w niebo i zaraz wyciągnął rękę do góry.- Patrz, tamta chmura wygląda jak kurczak!
 Wytężyłam wzrok i zaśmiałam się. 
- A tamta jak lody!- pokazałam mu inną grupkę dymu.
 Razem wymienialiśmy się tak swoimi spostrzeżeniami, dopóki wszystkie chmury nie zaczęły nam przypominać jedzenia. Ustaliliśmy wtedy, że pójdziemy do Harry'ego i spróbujemy sobie coś ugotować. Mówiąc "spróbujemy", miałam na myśli eksperymenty. 
 Kiedy szliśmy już w stronę bramy parkowej, usłyszałam coś jakby przekleństwo. Gdy obróciłam się w stronę, z której dobiegłam dźwięk, nic nie zobaczyłam. Jedynie krzak i małego ptaszka.
- Coś się stało?- zapytał Harry.
- Nie, nie. Po prostu coś mi się przywidziało- ruszyłam dalej.
 Przez całą drogę do samochodu chłopaka czułam się nieswojo, jakbym była obserwowana. Starałam się subtelnie wyczuć, co jest grane, ale nic nie mogłam zrobić bez zwrócenia na siebie uwagi. W końcu Harry nie wytrzymał.
- Mel, co ci jest? Rozglądasz się w kółko, jakbyś była jakimś szpiegiem!- stanęliśmy przy srebrnym samochodzie Harry'ego.
- Nieprawda- zaprzeczyłam i chciałam już otworzyć sobie drzwi, kiedy znowu doszło do tej samej sytuacji, co przed wypadem do kina.
 Przez całą drogę do mieszkania Harry'ego walczyłam z uczuciem, że w parku ktoś mnie obserwował. Mnie i Harry'ego. To było takie dziwne, szczególnie, że chłopak nic nie widział ani nie słyszał. Kiedy już podzieliłam się z nim przypuszczeniami, stwierdził że pewnie byli to pewnie paparazzi. 
- Są zawsze i wszędzie- gdy mówił, odwrócił wzrok od scenerii przed nami i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się ciepło.- Trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić.
 Uspokoiłam się nieco i kiedy dojechaliśmy już do domu Harry'ego, mogłam spokojnie żartować razem z nim. 
-------------------------------------------------------------------------------------------------
 Dzięki, dzięki, dzięki, za ponad pół tysiąca wyświetleń!!!!!! Kocham Was! No i jeszcze raz bardzo proszę o komentarze, są dla mnie mega, mega, mega ważne! Nawet jak się wam nie podoba to komentujcie, nawet jeśli nie czytaliście od początku! Jeszcze raz KW, KW, KW!

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 14

 Chodziłem nerwowo po pokoju, nie mogłem skupić myśli w jednym miejscu. Louis wodził za mną wzrokiem w tę i z powrotem, reszta chłopaków tak samo. Musiało to dziwnie wyglądać z perspektywy Paula, który właśnie wszedł do sali nagrań.
- No dobra, dosyć tego opierdalingu- klasnął w dłonie. Jednak zaraz zorientował się, że coś jest nie tak.- Chłopaki, o co chodzi?
- Harry narobił małego bałaganu z dziewczyną- mruknął Zayn.
- To znaczy?
- Zakochał się, miało wyjść fajnie i cudownie, a rozwalił jej dosyć niesubtelnie związek, w którym jeszcze kilkanaście godzin temu była- wyjaśnił Liam.- Teraz Mel się nie odzywa do Harry'ego, zresztą do nikogo. Siedzi zamknięta w pokoju i w ogóle nie wychodzi.
- Aha...- Paul zamyślił się.
 Usiadł na krześle obok Nialla i założył nogę na nogę. Dumał przez chwilę, po czym odezwał się:
- Media o tym wiedzą?
  Wkurzył mnie niemiłosiernie tym pytaniem.
- A jak mają nie wiedzieć?! Była taka awantura, że słyszeli nas w Los Angeles!- wydarłem się.
- No dobra, to wypadałoby chyba ją przeprosić, nie?- znowu mnie zdenerwował.
- A myślisz, że co robiłem cały czas wczoraj?! Ale ona zamknęła się w pokoju i nikogo nie wpuszcza!- oczy zaczęły mnie szczypać, oparłem się o ścianę i zjechałem po niej. Podciągnąłem kolana pod brodę i objąłem je rękami. Małe, słone kropelki popłynęły po mojej skórze.
- Po raz pierwszy widzę go w takim stanie- usłyszałem szept Louisa.
====================================================================
 Zraniona ręka piekła, jak diabli. Ale nie próbowałam nic z tym zrobić, czasami nawet robiłam sobie inne nacięcia na skórze, jedne płytsze inne głębsze. Starałam się wybierać miejsca, które nie były zanadto widoczne, ale bolały jak nie wiem co. Na przykład nadgarstek: wystarczyła bluza z długim rękawem i tyle.
 Ojciec nie zorientował się, że z szafki znikło mu trochę rzeczy. Nigdy nie obchodziło go, ile ma. Zawsze przecież mógł sobie dokupić. Tak więc nie było problemu, nikt nic nie wiedział i było dobrze.
 Minęły trzy dni od tamtego feralnego zdarzenia. Już trzy raniłam siebie i wszystkich dookoła. Nie odzywałam się do rodziny, na treningach i zajęciach byłam jak lalka. Nie znajdowałam już przyjemności w tańcu, grze na pianinie czy malowaniu, ważne było zrobienie sobie nowego nacięcia i posypanie go solą. Przyjaciółki chciały mi pomóc, ale ja nie chciałam im nic mówić. Zamknęłam się bardzo w sobie. Może się to wydawać dziwne, ale ja naprawdę czułam się bardzo zraniona.
 Doszłam właśnie do domu z Akademii, wysunęłam zgrabiałe ręce z kiszeni płaszcza i zaczęłam szukać kluczy do domu w torebce. Gdy je już zidentyfikowałam gdzieś w otchłani mojej torby i włożyłam do zamka, spotkało mnie coś zadziwiającego. Metal nie chciał wejść do zamka. Próbowałam je jakoś wcisnąć, jednak za żadne skarby świata nic nie dało się zrobić. W końcu zrezygnowana i zziębnięta nacisnęłam dzwonek do drzwi. I znowu się zdziwiłam, ponieważ w drzwiach ujrzałam postać z pięknymi, zielonymi oczami i cudownymi brązowymi lokami.
 Harry wyciągnął do mnie ręce i przyciągnął mnie do siebie. Nie protestowałam, ale też nie wyrażałam żadnych uczuć. Chłopak zauważył to i kiedy wciągnął mnie już do środka, puścił.
- Tak strasznie cię przepraszam- wyjęczał przez łzy.- Nie wiedziałem, że on tam jest. Nie chciałem...
- Nie ważne, to nie twoja wina- pogłaskałam go po policzku i zaraz na swoim poczułam coś gorącego.
 Chłopak wytarł wierzchem dłoni moje świeże uczucia i jeszcze raz mnie przytulił. Tym razem i ja oddałam uścisk. Wtedy on wzmocnił swój i trwaliśmy tak przez parę minut. Potem ja zdjęłam z siebie Płaszcz i poszliśmy do salonu.
 Dowiedziałam się, że klucze dostał od mojej mamy. Chyba był jej słabym punktem, bo zawsze mu ulegała. Przepraszał mnie jeszcze długo, póki zupełnie kazałam mu się zamknąć. Niestety w jednym momencie bluza obsunęła mi się z ręki i zanim zdążyłam ją naciągnąć na odkryty nadgarstek, ręka chłopaka wystrzeliła w kierunku mojej.
- Co to jest?- zapytał, patrząc w moje oczy.- Pytam się, co to jest?
 Spuściłam tylko wzrok i odwróciłam głowę. Poczułam jak chłopak delikatnie podwija materiał z mojej ręki, po czym usłyszałam głośne wypuszczenie powietrza z ust.
- Coś ty z sobą zrobiła?!- wycedził przez zęby, złapał mnie lekko pod brodę i odwrócił moją twarz ku swojej. Miał zwężone źrenice.- To przeze mnie?
 Znowu spuściłam głowę i lekko kiwnęłam na znak przytaknięcia. Harry puścił moją rękę i wziął mnie w objęcia. Zaczął mnie gorąco przepraszać i wśród tych przeprosin usłyszałam coś strasznego.
- Co chcesz zrobić?- mruknęłam przerażona w jego koszulkę.
- Zabiorę cię do szpitala, trzeba coś z tym zrobić- powiedział spokojnie i pogładził mnie po plecach. Ten gest był taki cudowny, taki...
- Nie!- wykrzyknęłam w panice.- Nie możesz!
 Harry odlepił się ode mnie, ciągle trzymając mnie w objęciach i spojrzał mi w oczy.
- Dlaczego?
- Ja.. Ja się boję szpitali, lekarzy, ogólnie takich miejsc...- wydukałam przestraszona.
- Spokojnie, będę tam z tobą- uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w czoło.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 13

Do nastroju włączcie to i to, koniecznie razem i w jednym momencie, a jak się skończy to jeszcze raz.
#muzyka
#muzyka
------------------------------------------------------------------------------------------------
 Siedziałam zapłakana w pokoju, drzwi były zamknięte na klucz od kilkunastu godzin. Nie wychodziłam przez cały dzień, miałam gdzieś prośby Collina, mamy, ojca, sióstr i... Harry'ego. No tak, chłopak prosił mnie chyba z trzy godziny, dzwonił do mnie, nawet pokłócił się z Collim. Mój brat prosił go, żeby sobie poszedł, dał mi chwilę spokoju. Jednak on nic sobie z tego nie robił, przepraszał mnie ciągle, mówił że nie wiedział o Jasonie. To znaczy, że był w kinie, bo to że jest moich chłopakiem doskonale rozumiał.
 Przez te paręnaście godzin zastanawiałam się, dlaczego? Przecież Harry mnie nie lubił, Jason zawsze wszystko rozumiał i nagle wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. To było takie dziwne, moje poukładane życie nagle zamieniło się w jakąś telenowelę.
 Skulona w kącie ścierałam łzy z policzka, no już teraz na pewno straciłam chłopaka, a co za tym idzie-przyjaciela. Cicho załkałam i włożyłam głowę między kolana. Zacisnęłam palce na puszystym dywanie myśląc, jak mogę to naprawić. Zaufania Jasona pewnie już nigdy nie odzyskam, ale może chociaż przyjaźń? Nie, to też byłoby za dużo.
 Siedząc tak i rozmyślając, usłyszałam na dole trzask drzwi co znaczyło, że ojciec jako ostatni wyszedł z domu. I wtedy pozwoliłam emocjom ujść naprawdę. Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzyłam nimi o podłogę, po czym cicho krzyknęłam z bólu. Uderzenie było tak silne, że aż coś mi przeskoczyło w dłoniach. Położyłam je płasko na ziemi i nagle wszystko zrozumiałam.
 To była moja wina. Tylko i wyłącznie moja wina.
 Łzy jak na zawołanie przestały płynąć, podniosłam głowę i popatrzyłam się przed siebie. Czułam chłód na mokrych policzkach, słyszałam wiatr i deszcz za oknem. Ale nie miało to teraz dla mnie znaczenia, ponieważ zdałam sobie sprawę z tego, że to wszystko to zawsze była moja wina. Moją winą było to, że nie odmówiłam Harry'emu z pójściem do kina, że nie powiedziałam ani Jasonowi ani Harry'emu o ich wzajemnej obecności. Że ich okłamałam.
 Wstałam z miejsca, podpierając się rękami. Kiedy próbowałam pójść w stronę drzwi, zachwiałam się. Uświadomiłam sobie, że nic nie jadłam cały dzień. Przed oczami wyskoczyły mi czarne mroczki, zrobiło mi się słabo. Ale to także nie miało znaczenia, musiałam iść coś zrobić, coś bardzo ważnego. Ukarać się.
 Kiedy już doszłam do drzwi, które wydawały mi się tak daleko, nacisnęłam klamkę i wyszłam. Podążałam w stronę pokoju rodziców, do ich łazienki. Weszłam do sypialni i przeszłam przez nią do interesującego mnie miejsca. Moje zdziwienie było duże, gdy siebie zobaczyłam w lustrze: podkrążone oczy, zapuchnięta twarz, ślady łez na policzkach, rozmazany makijaż. Chwilę się sobie przyglądałam, po czym wzruszyłam ramionami i poszłam w stronę szafki na kosmetyki taty. Otworzyłam ją drżącymi palcami i wyjęłam z niej opakowanie żyletek.
 Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju. Oczywiście wcześniej zamknęłam szafkę, nie chciałam aby ktoś dowiedział się co robię. Wróciłam do siebie i znowu usiadłam w tym samym miejscu, wciśnięta za komodą z ubraniami. Przycisnęłam swoją głowę do chłodnej ściany i zaczęłam spokojnie rozpakowywać pudełeczko. Moje palce prawie nic nie czuły, czasami jedynie zacięcie się papierem.
 Gdy dostałam się do nich, wyjęłam jedną i położyłam sobie na bladej dłoni.
- Kiedyś uważałam, że to głupota- wyszeptałam cicho i nacisnęłam drugą ręką na ostrą część żyletki.- Mówiłam, że jestem zbyt inteligentna na to.
 Nacisnęłam mocniej. Na wewnętrznej stronie mojej dłoni pojawiła się mała kropelka brunatnej cieczy.
- Teraz jestem zdania, że każdy może kiedyś nie dać rady- zacisnęłam dłoń w pięść.
 Zamknęłam oczy i z lekkim zdziwieniem zauważyłam, że ból sprawia mi przyjemność. Uśmiechnęłam się lekko i poczułam coś ciepłego na swoim udzie. Rozchyliłam powieki i zobaczyłam duże plamy z krwi na moich białych dresach. Gwałtownie rzuciłam żyletkę daleko od siebie i zerwałam się z miejsca. Pobiegłam prosto do kuchni i zaczęłam szukać bandaża. Kiedy już go znalazłam, włożyłam rękę pod zimną wodę i zaczekałam, aż krew przestanie lecieć ciurkiem. Gdy tak stałam obok kranu, zrozumiałam, że musiałam sobie przeciąć żyłę. Zamknęłam oczy i rąbnęłam pięścią w blat z poirytowania.
 Potem obłożyłam sobie rękę bandażem i wolnym krokiem ruszyłam z powrotem do pokoju. Gdy do niego weszłam, zatrzasnęłam za sobą z hukiem drzwi, oparłam się o nie plecami i zjechałam do parteru.
 I wtedy z mojego oka spadła jeszcze jedna, samotna łza. tutaj

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 12

 Patrzyłam się z przerażeniem na chłopaka przy kasie dwadzieścia metrów dalej. Podziękowałam tylko Bogu za to, że stał do mnie tyłem i widziałam jedynie jego siostrę, Olivię. Harry stał obok mnie i nie zdawał sobie w ogóle sprawy co się dzieje.
- El, wolisz popcorn karmelowy czy zwykły?- zwrócił się do mnie.
- Ja... ja nie wiem, weź co chcesz- powiedziałam słabym głosem.
- Coś się stało?- chłopak zwrócił wzrok w tym samym kierunku co ja.
- Nie, nie, nic się nie stało!- mój ton stał się nagle żwawy.- Chodź, zobacz, kolejka się przesunęła!
 Pociągnęłam go bardziej do przodu. Było to tak gwałtowne, że aż się lekko potknął. Przeprosiłam go i zajęłam rozmową o niczym. Specjalnie ustawiłam się pod taki kątem, żeby mój chłopak mnie nie zauważył. Nawet Olivia była w tej chwili niebezpieczna.
 Gdy doszliśmy do kasy, odetchnęłam w duchu, bo Jas wszedł już do sali. Spokojnie mogłam wybrać popcorn, napój i kłócić się z Harrym o miejsce.
- Mówię ci, że lepiej będzie w ósmym rzędzie i na środku!- przekonywałam go.
- A ja ci mówię, że lepiej jest z samego tyłu!- wykłócał się chłopak.
- Ale z tyłu są kanapy!
- No i właśnie o to chodzi!
 Otworzyłam szerzej oczy. On chciał siedzieć ze mną na kanapie? Małe motylki zaczęły mi krążyć po brzuchu.
- To będzie z tyłu, tak?- odezwała się kasjerka, wyraźnie wpatrując się w Harry'ego.
- Tak- ten uśmiechnął się do niej.
 Dziewczyna podała z uśmiechem cenę i gdy chłopak zapłacił, wydała bilety. Zielonooki wziął mnie pod ramię i zaczął prowadzić w stronę sali. Oszołomiona jego dotykiem, ledwo sobie zdałam sprawę z tego, gdzie mnie prowadzi. Sala z Jasonem.
- Harry, to napewno tu?- zapytałam z ledwo wyczuwalnym niepokojem.
- Tak, a co?- chłopak odgarnął grzywkę z twarzy i przekrzywił głowę.
- Nie, nic...- skurcz chwycił mój żołądek.
 Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę sali. Weszliśmy do czarnego korytarza, wąskiego korytarza. Wyłożone wykładziną pomieszczenie skutecznie zagłuszało nasze kroki.
====================================================================
 Szczęśliwy do granic możliwości szedłem obok Melody i ledwo powstrzymywałem się od cmoknięcia ją w policzek. Była dziewczyną innego, podobno nie za dobrze im się układało, ale jednak. Nie chciałem jej do siebie zrazić. Chciałem żeby mnie bliżej poznała, polubiła, zaprzyjaźniła się ze mną, żebyśmy byli parą. To było moje marzenie od kilku dni. Cudownych dni, kiedy ją poznałem.
 Gdy doszliśmy do naszego miejsca, zauważyłem, że Ellie dziwnie się zachowuje.
- Coś się stało?- zapytałem, kiedy usiadłem obok niej.
- Nie nie, nic się nie stało- uśmiechnęła się do mnie pięknie i zwróciła swoją śliczną buzię na ekran.
 Uspokojony zrobiłem to samo, co ona. Czasami śmiałem się z głupich reklam, albo zajawek filmów. Melody była jakaś niespokojna, co chwila rozglądał się w inne strony, wierciła się w miejscu.
- Co ci jest?- nie wytrzymałem w końcu.
- Nic- jeszcze raz zerknęła w stronę rzędów przed nami i popatrzyła się na ekran.
 Dziwnie niepewny dalej gapiłem się na zwiastuny. W ogóle mnie już nie śmieszyły, za to interesowało nietypowe zachowanie dziewczyny obok. Nadal błądziła wzrokiem po kinie, tym razem bardziej subtelnie, ale jednak. Wyczuwałem u niej jakieś sprzeczne emocje, chyba się czegoś bała, ale czego? Przecież nic jej się nie może stać w kinie.
- Harry, idę do łazienki- powiedziała nagle, po dziesięciu minutach od rozpoczęcia filmu.
- No co ty!- nachyliłem się do niej.- Nie będziesz wiedziała o czym jest film!
- Dlatego ty zostaniesz i mi opowiesz- wstała z miejsca i poszła w stronę drzwi wyjściowych.
=====================================================================
 Odetchnęłam, gdy wyszłam z sali kinowej. Wiedziałam przynajmniej, że nigdzie nie wyszedł bo cały czas go obserwowałam. Najpierw trzeba było oczywiście go znaleźć, co zajęło mi jakieś dobre pięć minut. Ale kiedy już go znalazłam, nastąpiła wielka ulga i spokojnie mogłam go obserwować. Prawie w ogóle nie oglądałam filmu, tylko sporadycznie patrzyłam na ekran i odpowiadałam Harry'emu na jakieś komentarze. Właściwie nawet nie znałam tytułu.
 Weszłam do łazienki i wyciągnęłam telefon. Napisałam do Cher, żeby zadzwoniła do mnie za piętnaście minut. W ten sposób, po raz kolejny będę mogła wyjść. Gratuluję geniuszu Mel, pomyślałam i uśmiechnęłam się lekko.
 Wyszłam z kabiny i skierowałam się do sali. Jednak oczywiście musiało coś pójść nie tak, nawet jak było już tak pięknie. Na horyzoncie pojawiła się Olivia, młodsza siostra Jasona. Przeklęłam pod nosem i naciągnęłam kaptur mojej niebieskiej bluzy na głowę. Ściągnęłam ją nisko na oczy wtopiłam się w tłum. Lawirowałam między ludźmi, starając się patrzeć przy okazji na dziewczynę. Na szczęście mnie nie zauważyła i mogłam spokojnie wejść do sali.
 Odnalazłam miejsce i Harry'ego, po czym dałam się zająć opowieścią o tym co się zdarzyło w filmie. Słuchałam tylko na pół ucha, resztę mózgu zajęłam przetwarzaniem informacji o Jasonie. W tej chwili siedział na swoim miejscu i zagadywał swoją siostrę, która już zdążyła wrócić.Przyglądałam mu się uważnie, starałam się wtopić w tło ściany.
- I wtedy statek się rozbił i... Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- trącił mnie łokciem.- Melly?
- Co? A tak, tak! No statek się rozbił i?- lekko rozkojarzona z trudem sobie przypomniałam, co chłopak mówił do mnie przed sekundą.
 Harry zaczął dalej opowiadać, ale tym razem zwracał co chwila na siebie uwagę. Pytał mnie o zdanie, zagadywał o technikę i wykonanie, takie tam sprawy. Odpowiadałam mu głównie z tego co na bieżąco zobaczyłam.
 No i zadzwonił mi telefon. Wzięłam przedmiot do ręki.
- Przepraszam cię, to ważny telefon- wstałam i cichaczem przy ścianie poszłam do wyjścia.
=====================================================================
 Melody dziwnie się zachowywała, czaiła się przy ścianie, kiedy szła do wyjścia. Zauważyłem też, że dzwoniła do niej Charlotte. Zdziwiło mnie, że odebrała. Pomyślałem sobie, że zbadam sprawę i wstałem z miejsca. Wyszedłem szybko z sali i zobaczyłem Mel w tłumie. Przekląłem pod nosem, bo zobaczyłem grupkę dziewczyn, na oko czternastolatek, z koszulkami z One Direction. Wiedziałem, że jeśli podejdę zbyt blisko to nie żyję.
 Więc na wzór El zaczaiłem się przy ścianie i starałem się być ukrytym w jak najgłębszym cieniu. Przez cały czas śledziłem oczami scenerię dookoła, nie chciałem natknąć się na żadną fankę. Nagle zobaczyłem chłopaka, który skądś mi się kojarzył. Zaraz sobie przypomniałem, to był asystent ojca Elly.
 Melody też w tamtym momencie się odwróciła i go zobaczyła. Wyraz jej twarzy zmienił się diametralnie: w oczach pojawiło się przerażenie, usta rozchyliły się i wyszeptały coś do słuchawki telefonu, który nadal trzymała przy uchu. Rozłączyła się chwilę później, schowała komórkę do kieszeni i zaczęła przepychać się w przeciwnym kierunku. Nagle obojętne mi się stało, czy ktoś mnie zobaczy czy nie i po prostu wyszedłem z cienia. Zacząłem gonić Mel, ten chłopak też ją zauważył i również zaczął za nią iść.
 Goniliśmy ją wspólnie, a ona z jakichś powodów nam uciekała. Starała się wtopić w tłum, co nawet całkiem nieźle jej szło. Ale jednak my byliśmy lepsi i ją ciągle śledziliśmy oczami.
 Gdy ją dopadłem, to samo zrobił tamten chłopak. Oboje złapaliśmy ją za ramię i oboje chcieliśmy ją przytulić. Nasze zdziwienie było ogromne, kiedy zobaczyliśmy że chcemy zrobić to samo. Natomiast jeszcze większe było wtedy, gdy się do nas odwróciła. Na jej twarzy widać było żywe przerażenie i ogromny strach.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak rzadko dodaję, ale są wakacje i jak tylko łapię wi-fi to od razu piszę. Wyjeżdżam w takie miejsca, gdzie naprawdę trudno jest o internet, a w przyszłym tygodniu w ogóle go nie będę miała. Wybaczcie więc, jak będzie rok szkolny to co najmniej co drugi dzień będą rozdziały ;) Jeszcze raz bardzo proszę o komentarze, nawet nie wiecie ile radości mi dają.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 11

Pociągnęłam ostatnią kreskę eyelinerem i spojrzałam na postać w lustrze na toaletce. Kasztanowate loki spływały jej kaskadami po ramionach okrytych blado fioletową bokserką. Do całego stroju dopasowane były czarne dżinsowe rurki, niebieska bluza i białe conversy. Makijażem nazywałam lekko pocieniowane oczy i maźnięte tuszem rzęsy.
Nagle po pokoju rozniósł się dźwięk komórki. Jak oparzona zaczęłam biegać po pomieszczeniu i szukać telefonu. Gdy już go dopadłam, jęknęłam głośno.
- Tak Jason?
- Zastanawiałem się czy masz może dzisiaj wolny czas- usłyszałam jego charakterystyczny głos, jakby z nutą ironii.
- Nie, wybacz. Muszę się uczyć- skłamałam gładko i zaraz palnęłam się otwartą dłonią w czoło. Czemu łgałam przed własnym chłopakiem i jeszcze w dodatku tak marnie?
- Aha, bo mam dwa bilety do kina i w takim razie muszę chyba iść z siostrą- zaśmiał się.
Zacisnęłam mocno oczy i przeklnęłam bezgłośnie. Genialnie, jeszcze tego mi brakowało.
I wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Najpierw raz, potem drugi i trzeci.
- Słuchaj Jas, muszę kończyć. Cher przyszła pomóc mi z fizyką- powiedziałam na jednym oddechu.
- Czekaj, ale ty chyba nie masz problemów z...
- Muszę kończyć, pa!- nacisnęłam czerwoną słuchawkę i zbiegłam na dół, słuchając ciągle koncertu dzwonka.
- Już idę, no!- wydarłam się z holu.
Kiedy otworzyłam drzwi ukazał mi się prześliczny widok. Chłopak z burzą brązowych loków, uśmiechający się do mnie figlarnie. Nadal naciskał guzik, mimo iż otworzyłam już.
- Możesz przestać?- zapytałam przekrzykując natarczywy dźwięk.
- Nie!- uśmiechnął się szeroko i dalej dawał replay.
- Proszę!
- A co za to dostanę?- przerwał dzwonienie.
Przewróciłam oczami i popatrzyłam się na niego, niemo mówiąc: serio? Harry zaśmiał się tylko w odpowiedzi i cmoknął mnie w policzek. Na chwilę byłam przykuta do ziemi, kompletnie nie myśląca. Kiedy już doszłam do siebie, ledwo zrozumiałam co chłopak do mnie mówi.
- Jesteś już gotowa, czy jeszcze mam tu stać?- zapytał przekornie.
- A wolisz którą opcję?- puściłam mu oko.
Nic nie mówiąc przyciągnął mnie do siebie, wyciągnął rękę i zamknął za mną drzwi. Potem delikatnie mnie obrócił, wyciągnął mi klucze z kieszeni i zaczął kombinować przy zamku. Przez chwilę nie ogarniałam w ogóle co się stało.
- Ej, skąd wiedziałeś gdzie były!
- Okno w twoim pokoju jest naprawdę duże, widziałem nie tylko to, gdzie chowałaś klucze- zamknął zamek i ujął mnie pod ramię. Popatrzyłam się na niego z przerażeniem i trzepnęłam go w rękę, zaśmiał się na moją reakcję.
- Mógłbyś mi chociaż nie mówić!- powiedziałam marudnym tonem i teatralnie odwróciłam głowę w inną stronę.
- Hej, nie obrażaj się!- zdziwiłam się słysząc jego naprawdę przestraszony głos.
Odwróciłam się w jego stronę i usmiechnęłam się. Popatrzyłam w jego oczy, z przestraszonego bladego zielonego kolor zmienił się w śliczny, ciepły odcień zieleń.
Gdy doszliśmy do jego samochodu, nie chciał mi pozwolić samej otworzyć drzwi. Kłócił się, że chce to zrobić jak należy. W końcu po dosyć dziwnej argumentacji, uległam i dałam otworzyć sobie drzwi.
W środku było dziwnie czysto, wręcz nieskazitelnie. Dziwnie się czułam, nie chciałam niczego ubrudzić. Po jakimś czasie jednak dyskomfort minął. Stało się to za sprawą rozmowy z Harrym, czułam się przy nim swobodnie, bez żadnej presji. Był jak przyjaciel albo starszy brat. Wymieniał się że mną żartami, docinkami, potrafił mi powiedzieć coś, po czym płakałam ze śmiechu. W ciągu dwudziestu minut jazdy do kina plus dziesięciu stania w korku poznaliśmy się trochę bardziej. Ustaliłam, że jest z tej grupy ludzi, która znajduje we wszystkim coś dobrego, pozytywnego. Ucieszyło mnie to, ponieważ niewiele osób takich znałam. Moje przyjaciółki potrafiły małą sprawę rozdmuchać do niebotycznych rozmiarów, zmienić normalną rozmowę w kłótnię roku. Ale mimo wszystko zawsze były moimi ukochanymi głupkami.
                           ***
- A ja i tak chcę iść na komedię romantyczną!- krzyknęłam i tupnęłam nogą.
- Ale w katastroficznym jest więcej akcji!- wykłócał się ze mną Harry.
- Jak tak, to sam sobie idź- powiedziałam i już miałam iść do wyjścia, kiedy chłopak położył dłoń na moim ramieniu.
- Dobra, jak tak bardzo chcesz to możemy iść na to... coś.
Usmiechnęłam się do niego ślicznie. Uwielbiałam jak chłopak mi ulegał. Miałam wtedy taką satysfakcję, jakbym wygrała milion. A szczególnie jeśli był to Harry Styles.
I w tamtym momencie musiało się wszystko spieprzyć. Jason i jego siostra stali po drugiej stronie kina.

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 10

 Otworzyłam powoli oczy i zamrugałam kilkakrotnie. Jasne światło wlewało się do mojego pokoju przez okno i oblepiało każdy zakamarek pomieszczenia. Słońce było dzisiaj wyjątkowo łaskawe i dawało tyle słońca i ciepła, co przez całe lato. Czasami się tak zdarzało w kwietniu, ale tylko czasami.
 Wstałam w ślimaczym tempie z łóżka, podeszłam do okna i rozchyliłam zasłony. Popatrzyłam chwilę na świat budzący się do życia i oparłam się rękoma o wnękę z poduszkami. Światło słoneczne wirowało w malutkich kropelkach wody na szybie, pozostałości po wczorajszym deszczu. Wszystko było bardzo piękne, ale zostało przerwane.
 Do pokoju wpadły bliźniaczki.
- Elly, Elly, chodź!- krzyczały na zmianę i ściskały moje ręce.
- Ale po co?- dałam się ciągnąć do drzwi wyjściowych.
- Bo musisz zrobić nam naleśniki!- wykrzyknęły uradowane i puściły mnie. Zbiegły ze schodów i zniknęły w kuchni. Ja też tam poszłam, ale trochę wolniej. Przypomniałam sobie jak rodzice wczoraj mówili, że wyjeżdżają na tydzień. Collina też dzisiaj nie było, wyjechał wcześnie rano na jakiś tam mecz. Więc na mnie spadła odpowiedzialność zajmowania się dziewczynkami.
 Gdy weszłam do kuchni, moje siostry siedziały już przy stole i patrzyły się na mnie wyczekująco.
- No co?- podparłam się rekami o boki.- A pomoc?
 Stephanie i Megan zerwały się z krzeseł i już za chwilę w całym domu słychać było wesoły śmiech.
                                                                                ***
 Siedziałam na kanapie i patrzyłam jak po ekranie telewizora przemykają kolorowe postacie. Przytulałam Stephanie z jednej strony i Megan z drugiej. Siedziałam po turecku, między nogami miałam miskę z popcornem. Bajka mnie w ogóle nie interesowała, ale dziewczynki tak nalegały żebym z nimi oglądała My Little Pony, że w końcu się zgodziłam.
 Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Zwlokłam się z kanapy i poszłam w stronę wejścia. Moje zdziwienie nie miało granic, gdy zobaczyłam kto stoi przede mną.
- Cześć- usłyszałam głęboki głos z charakterystyczną chrypą.
- Och, cześć. Nie wiedziałam, że przyjdziesz- przyjrzałam się dokładniej jego sylwetce i dopiero po paru sekundach zdałam sobie sprawę, że po prostu się na niego gapię.- Wchodź, proszę.
 Wpuściłam go do środka i poszłam szybko do salonu ogarnąć jakoś wielki hajs, który tam stworzyłam razem  z siostrami. Jednak nie zrobiłam za dużo, bo Harry zaraz przyszedł.
- Przepraszam za ten bałagan, ale...- próbowałam jakoś usprawiedliwić przejście tornada po salonie, ale chłopak mnie uprzedził.
- Spoko, wygląda nawet lepiej- puścił mi oko i  podszedł do dziewczynek.- Jestem Harry,a wy?
 Reakcja moich sióstr była identyczna, zaczęły obskakiwać go z każdej strony i próbowały zwrócić jego uwagę na siebie. Wyglądało to komicznie, bo chłopak nie mógł nadążyć z ruchami głowy w dwie strony. Zaśmiałam się i dałam sobie spokój ze sprzątaniem.
 Poszłam za to do kuchni i krzyknęłam:
- Chcesz herbatę?
- Pewnie!- usłyszałam stłumiony głos z salonu.
 Nawet nie zdążyłam zaparzyć wody, kiedy Harry zjawił się koło mnie.
- Może pomóc?- w jego oczach błysnęło coś, czego za Chiny nie mogłam zidentyfikować.
- Jasne, wyjmij białe pudełko z tamtej szafki- pokazałam mu miejsce, które mnie interesowało, trzy metry nad ziemią. Znajdowały się tam herbaty, jeszcze nie zdążyłam ustalić dlaczego są tak wysoko zostały położone.
 Harry wlazł na blat i stamtąd próbował otworzyć szafkę. Gdy już mu się udało, wytrzeszczył oczy.
- Ale tu jest z tysiąc białych pudełek!- jęknął.
- To z samego brzegu po prawej- poinstruowałam go.
 Ściągnął pudełeczko i podał mi je. Odwróciłam się i poszłam w stronę kubków i czajnika, w którym właśnie zagotowała się woda. Otworzyłam pudełko i wrzuciłam dwie torebki herbaty do kubków, zalałam je gorącą wodą i usłyszałam za sobą łupnięcie.
 Odwróciłam się szybko i zobaczyłam Harry'ego półleżącego na podłodze i pocierającego sobie głowę.
- Rany, co cię stało?- krzyknęłam i momentalnie puściłam pudełko z herbatą. Podeszłam do niego i uklękłam.
- No spadłem- wymruczał, nadal pocierając głowę.
- Pokaż- powiedziałam i wyciągnęłam ręce w stronę jego bujnych loków.
- Nie! Nic mi nie jest!- oderwał rękę od skroni i wstał nagle. Zachwiał się.
- Siadaj, ale już!- użyłam tonu, który służył mi w kłótniach.
 Harry, który go nie znał, natychmiast mnie posłuchał. To zawsze tak działało tylko za pierwszym razem. Chłopak usiadł na krześle przy stole, a ja ledwo go muskając, przesunęłam brązowe loki na bok. Moim oczom ukazała się wcale nie taka mała opuchlizna.
- Będzie siniak- powiedziałam i podeszłam do zlewu, żeby zamoczyć kawałek ręcznika papierowego w zimnej wodzie. Gdy już chciałam mu go przyłożyć do zaczerwienionego miejsca, on nagle się wyrwał.
- Boli!- krzyknął.
- Ale przecież ja jeszcze nic nie zrobiłam- zaśmiałam się i tym razem chwyciłam go mocno za przedramię.
===================================================================
 Przez moje ciało przeszedł dreszcz, kiedy Elie złapała mnie za rękę. Starałem się kątem oka obserwować co robi. Dotykała bardzo delikatnie drażliwego miejsca, starała się aby mnie nie bolało.
- Zaraz zeza dostaniesz, jak się tak będziesz gapił- zachichotała, a ja natychmiast odwróciłem wzrok w inną stronę.
- Wcale się nie gapię- zaprzeczyłem niepewnie.
- Jasne- przyznała mi ironicznie, po czym oderwała kawałek zimnego ręcznika i podeszła do jakiejś szafki.
 Wyciągnęła z niej białe pudełko i chwilę w nim grzebała.
- Czy u ciebie w domu wszystkie pudła, pudełka i pudełeczka są białe?- zapytałem.
- Nie, pokoje moje i mojego rodzeństwa to strefa X, nic tam nie jest znane- uśmiechnęła się lekko pod nosem i dalej zawzięcie czegoś szukała.
- Czego szukasz?
- Tego- wyjęła jakąś małą buteleczkę, gazik i tubkę o nieznanej mi zawartości.- Nie po to mam mamę lekarza, żeby nie wiedzieć jak się zająć takim trudnym przypadkiem.
- Co to?- mój głos stał jakby trochę zdenerwowany.
- Nie bój się, woda utleniona i maść przeciwbólowa nic ci nie zrobią- puściła do mnie oko.
 Dałem sobie polać głowę wodą, przeczyścić gazikiem, ale kiedy dotknęła mojej głowy maścią, syknąłem głośno i odsunąłem się na krześle.
- Co to jest, jakiś żrący kwas?- bolało jak cholera.
- Nie, po prostu tak się rąbnąłeś, że nie ma przebacz- pogłaskała mnie delikatnie po głowie i przysunęła ją do siebie.- Spróbujemy jeszcze raz, ok?
====================================================================
 Harry'ego uspokoiłam jakoś i dał mi zrobić tą nieszczęsną głowę. Patrzył się przy tym na mnie jak zbity pies i czasami jęczał, że go boli. Mówiłam mu wtedy, że jeśli tak, to pójdziemy do lekarza i on to obejrzy. Oczywiście kłamałam, cholernie bałam się szpitali. Kojarzyłam je raczej z horrorów, niż z cudownych komedii romantycznych kończących się dziećmi.
 Teraz siedzieliśmy razem w pokoju dziewczynek i bawiliśmy się z nimi lalkami. Gadaliśmy przy tym co się u nas dzieje, opowiedziałam mu o wypadzie rodziców i takich tam sprawach. W pewnym momencie Harry zaproponował, żebyśmy poszli do kina.
- Nie mogę, z siostrami?- zaoponowałam.
- Tak się składa, że moja siostra przyjechała- powiedział z, jaki mi się zdawało, nutką satysfakcji.- Mogłaby wziąć je do siebie i pobawić się z nimi. Uwierz mi, ona kocha dzieci.
 Ten pomysł jakoś mnie nie przekonał. Jednak po bardzo bogatej argumentacji Harry'ego w końcu się zgodziłam.
-----------------
Rany, czemu nikt nie komentuje oprócz jednej dziewczyny? Ja się przecież tak cieszę, gdy widzę jej komentarze! Nawet jeśli wam się nie podoba, to napiszcie dlaczego! To dla mnie naprawdę ważne...

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 9

Jak ktoś nie wie, taki znaczek : === oznacza zmianę narratora.
==============================================================
 Siedziałem z głową podpartą na ramieniu i patrzyłem się na moją lewą rękę, która chwilowo bawiła się strunami od gitary. Szarpała przypadkowe linki i w ten sposób wykonywała jakąś niekoniecznie śpiewną melodię. 
- Harry, co ci?- Louis usiadł na krześle na przeciwko mnie.- Chory jesteś czy się zakochałeś?
 Mruknąłem coś w odpowiedzi i dalej błądziłem myślami w okół jednej dziewczyny, która oczarowała mnie całkowicie. Jej piękne, kasztanowate włosy miały tak zniewalający zapach, że z trudem powstrzymywałem się, żeby co chwila jej nie przytulać. Tonąłem w jej oczach, były takie piękne, fiołkowe. Przez cały czas kiedy siedziałem z nią w bibliotece patrzyłem się na nią ukradkiem. Była taka piękna, w szczególności gapiłem się na jej usta. Pełne, malinowe, byłem koszmarnie ciekawy jak smakują. Ale nie mogłem tak na pierwszym spotkaniu, obraziłaby się na mnie. Nie była z grupy tych dziewczyn, które całują się zawsze i wszędzie. Jednak było coś, co strasznie mnie dołowało. Mianowicie: ona miała chłopaka. Jak mi o tym powiedziała, od razu zgasła we mnie ta jedyna iskierka nadziei, która rozpaliła się we mnie momentalnie.
Louis poklepał mnie po ramieniu i oderwał moją rękę od gitary.
- Stary, wybacz, ale jakoś nie podchodzi mi ta melodia- próbował żartować, ale ja byłem pogrążony w żałobie.
 Lou przypatrywał mi się uważnie, starał się mnie wyczuć. W sumie było to proste: zachowywał się tak chyba każdy zakochany po uszy chłopak.
- Dobra, jak ona ma na imię?- zapytał idiotycznie. Czy to nie było oczywiste?
- Melody- burknąłem i schowałem swoją twarz w dłoniach.
- Hej, czy przypadkiem tak samo nie nazywała się ta...- chłopak przerwał nagle i spojrzał na mnie przerażony.- Boże, to ona?!
 Pokiwałem lekko głową i znowu zatopiłem się w myślach. W jej pięknych policzkach, były prześliczne kiedy się rumieniły. W figurze, prawie idealnej. W jej palcach, które wydawały niesamowite dźwięki na fortepianie. Była po prostu idealna.
- Nie no, w niej? Przecież...
- Cicho siedź! Ja tu ryczę jak bóbr ze smutku!- w końcu nie wytrzymałem.
- Ale dlaczego? Przecież ona cię lubi! No fakt, jej ojciec jest trochę...
- Nie chodzi mi o ojca tylko o to, że ona ma chłopaka!- opadłem bezsilnie na stół, przy którym siedziałem.
- Nie martw się, będzie dobrze- Lou wstał i objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłem.
 W tym momencie do studia ktoś wszedł, ktoś rozchichotany i rozbawiony. Kilka ktosi. Gdy mnie zobaczyli, natychmiast umilkli.
- Co jest?- zapytał lekko przestraszony Liam.
- Nic, Harry zakochał się w zajętej dziewczynie- Louis wyjaśnił, jak mi się wydawało, z szerokim uśmiechem na ustach.
- Hahaha! Bez problemu, przecież jesteś gwiazdą!- Niall usiadł na dawnym miejscu Lou.
- Ale Harry pewnie nie chce jej zmuszać, jest na to za dobry- błysnął inteligencją Zayn.
 Miałem ich wszystkich dość, chciałem żeby sobie poszli. Chciałem zostać sam na sam z Louisem i pogadać z nim o tym. Ale nie, oni oczywiście musieli się do tego wpieprzyć.
- Dobra, chłopaki, nie chcę mieć tu żadnych niejasności. My ją wszyscy znamy- zaczął szatyn.- To jest Melody, ta z którą młody zamienił się na telefony.
 Oderwałem się od przyjaciela, żeby zobaczyć ich reakcje. Była w sumie jedna i ta sama: wytrzeszcz oczu i rozdziawiona gęba.
                                                                    ***
- Dobra, no to pomysł numer 4783- mruknął Zayn i zapisał coś na karteczce.- Zaproś ją na lody.
- W środku zimy?- prychnąłem.
- Jest kwiecień, temperatura zaraz wzrośnie- powiedział wesoło Louis i rzucił kulką papieru do kosza. Nie trafił.
- Tak, ale póki co pogodowo mamy grudzień- uprzedził mnie Niall i zapakował sobie do ust kanapkę.
 Przytaknąłem mu i znowu położyłem głowę na ręce opartej łokciem o stół. Nie mogliśmy się zdecydować, jak mam odbić Mel. Było już tyle pomysłów, ale każdy miał w sobie coś co nie pozwalało na zrealizowanie go. Lody były jednym z lepszych i normalniejszych.
- Rany Boskie, po prostu wpadnij do niej niespodziewanie na herbatę, pogadaj z nią i zacznij kręcić- Liam oderwał wzrok od książki.- Przekabać rodzinę na swoją stronę, to zawsze działa.
- Dokładnie- przyznał Lou i znowu rzucił papierem, tym razem w sam środek.- Trafiłem, trafiłem! Widzieliście chłopaki? Trafiłem!
- Tak samo zareaguję, jak rzuci tego, tego... Jak mu tam?
- A bo ja wiem?- rzucił Zayn.- Nie jestem tablicą informacyjną.
- Oryginalnym tekstem walnąłeś, milordzie- Louis sturlał się z kanapy i poszedł w stronę kuchni.
 Nie ma to jak siedzieć z kumplami wieczorem w domu i obgadywać sposoby zdobywania dziewczyn. Nam na razie szło dosyć opornie, bo żaden z nas nie musiał wcześniej aż tak się w to angażować. Zawsze wystarczyła nasza sława i pewność siebie, ale teraz jakoś inaczej to wyszło. Po raz pierwszy w życiu miałem kłopot z dziewczyną.
- Dobra, to idziesz do niej jutro i bez gadania!- rzucił Louis z kuchni.
- Idę- powiedziałem twardo.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 8

- Był bardzo miły, wcale się nie puszył- położyłam prawą nogę na drążku i zaczęłam wykonywać rutynowe ćwiczenia rozciągające.
- Ale ja się nie pytam o jego zachowanie, tylko wygląd!- Cher zaraz za mną powtórzyła moje ruchy.
 Przewróciłam oczami i przymknęłam je lekko, bo mój szpagat właśnie przyjął wymiar kąta wklęsłego.
- Może tak: nie był zły- schyliłam się przed apaszką Annabel, którą celowała we mnie Alice.
- Nie nabijaj się! My tu prosimy o bardzo dokładne szczegóły, a ty nam takie coś...- Natalie siedziała na podłodze i coś wklepywała do laptopa.
- Nie pytajcie się mnie teraz, ja tu zajęta jestem- powoli opuściłam prawą nogę z drążka, żeby móc się odwrócić i położyć na nim drugą nogę.
- O nie, nie będziesz mi się takim oklepanym sposobem wymigiwała!- Anne podeszła do mnie, objęła w pasie i pociągnęła w stronę zdecydowanie przeciwną, niż drążek.
 Pisnęłam zabawnie i chwyciłam się mocno obiema rękoma belki. Pomimo to dziewczyna nie zniechęcała się i dalej mnie ciągnęła. Zabawa spodobała się także Charlotte, która złapała mnie za ręce i spróbowała je zmusić do puszczenia drążka. Jednak nie udawało jej się, bo ona była jedna a ręce dwie. Tak więc Alice, zachęcona wyciągnięciem ze mnie cennych informacji, również zabrała się za moje ręce. Nawet Natalie wstała i pomogła Anne mnie odciągnąć. Wszystkie dziewczyny się chyba jakoś zmówiły, bo każda złapała mnie za inną część ciała, tak że nie mogłam się ruszyć. Mało powiedziane: ja się bałam drgnąć, ponieważ wisiałam w powietrzu.
- Nie no, dobra dziewczyny- zaczęłam ugodowym tonem.- Wy mnie puścicie, a ja wam powiem wszystko co chcecie, tylko mnie postawcie na ziemię!
 Moje przyjaciółki popatrzyły po sobie, po czym położyły mnie na drewnianym podłożu. Wtedy zaczęłam wychwalać go jak tylko się dało, myliłam ich czujność po czym w pewnym momencie po prostu wyszłam z sali. Nie byłam pewna czy to zauważyły, więc szybkim krokiem pomaszerowałam w stronę szatni. Jakimś cudem miałam dość takiego naskakiwania na mnie.
                                                                                   ***
 Siedziałam na parapecie i patrzyłam się na smutno spływające krople deszczu, po drugiej stronie szyby. Śledziłam palcem małą, przezroczystą kulkę, dopóki nie spłynęła dalej. Wtedy za cel brałam sobie jej siostrę i zabawa zaczynała się od początku. Znaczy, zabawa jak zabawa, śmieszna raczej nie była. Może trochę dołująca.
- Puk, puk- drzwi się uchyliły i zobaczyłam mojego brata.- Mogę wejść?
- Jasne- uśmiechnęłam się do niego delikatnie.- Właź.
 Brunet wsunął się cicho przez wejście i zamknął za sobą drzwi. Mimo prawie skończonych dziewiętnastu lat, nadal pytał się mnie zawsze czy może wejść do środka. Był chyba jedyną osobą na Ziemi, która zawsze mnie rozumiała.
- Co jest?- zauważył moją obojętną minę.
- Nic, tak sobie tylko myślę- odwróciłam wzrok od niego i znowu spojrzałam na ścigające się kryształki.
- Na pewno?- Colin położył rękę na moim ramieniu.
- Tak, tak- pomyślałam przez chwilę.- Czy można... no wiesz... zakochać się w kilka dni?
 Col popatrzył na mnie dziwnie, potem zmarszczył brwi i zaśmiał się.
- Ojej, czyżby moja siostrunia się zauroczyła?- zachichotał.
- Weź przestań- jego śmiech był zaraźliwy.- Ale na serio, można?
- Według mnie, jak najbardziej- puścił mi oko.- A który to?
- No wiesz...- z trudem wyjąkałam- Harry Styles.