Harry wyszedł do studia, więc postanowiłam coś porobić. Z racji tego, że okrutnie mi się nudziło postanowiłam poprzeglądać ploty o mnie. Może to i było dziwne zajęcie, ale w każdym razie można się było czegoś ciekawego o sobie dowiedzieć. Na przykład, że tylko udaję ciążę i meczę Harry'ego, albo że dziecko może umrzeć. Chwilami śmiałam się głośno i aż płakałam ze śmiechu, niektóre wiadomości były po prostu komiczne. Jak już mi się znudziło komentowanie z anonima, poszłam sprzątać. Przyszło mi mieszkać z człowiekiem, który przykłada wyjątkowo małą uwagę do porządku i postanowiłam go nauczyć tego i owego.
W pewnym momencie poczułam, że jestem mokra, tam na dole. Uczucie myląco przypominało okres, jak torpeda wystrzeliłam do łazienki. Sprawdziłam i... faktycznie, na mojej białej bieliźnie widniała krew.
===========================================================
Przyglądałem się z uwagą jak Josh niańczy Lux. To było takie słodkie, nie można było oderwać od nich wzroku. Zastanawiałem się, czy tak samo będzie z moim dzieckiem- od małego będzie przyzwyczajane do sławy i tegoż miejsca, w którym aktualnie się znajdowałem. Melly pójdzie na studia, a ja pewnie zostanę z małą. Dlaczego małą? Wiedziałem, że to dziewczynka od samego początku. Oczywiście Melody upiera się, że to chłopiec i już wymyśla dla niego imię. Z tym, że ja wiem jak się będzie nazywało nasze dziecko.
Nagle telefon mi zawibrował w kieszeni, serce mi podskoczyło do gardła kiedy usłyszałem płaczliwy głos mojej dziewczyny.
- Ale spokojnie kochanie, spokojnie. Jeszcze raz- zwróciłem na siebie uwagę wszystkich w studiu.
- No bo... bo...- wyszlochała.- Mam krwotok!
- Za pięć minut będę, rozmawiaj ze mną cały czas.
Zerwałem się z krzesła i natychmiast wypadłem ze studia. Kiedy wsiadłem do samochodu głos Elly stał się bardzo słaby.
- Skarbie, misiu, kochanie, będę już za trzy minutki, dobrze?- starałem się ją uspokoić słodkimi słówkami. Niestety nie usłyszałem nikogo po drugiej stronie słuchawki. Jeszcze chyba nigdy nie wykorzystałem pełnej mocy silnika mojego auta, ale w tamtym momencie raczej przekroczyłem jego możliwości i dojechałem do domu w półtora minuty. Zobaczyłem ją na kanapie trzymającą się za brzuch, nie zemdlała ale widziałem, że jest na krawędzi wszystkiego. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu, w drodze przypomniałem sobie szpital, w którym miał być poród. Wybrałem numer położnej i powiedziałem, że będziemy za dwie minuty. Nawet nie miałem czasu wytłumaczyć problemu, bo już byliśmy.
=========================================================
Denerwujące pikanie nie dawało mi spać, mruknęłam w geście niezadowolenia i spróbowałam się przekręcić na bok. Jednak coś mi nie pozwoliło, mianowicie cały rój rurek wokół mnie. Poczułam coś na swojej twarzy i już chciałam to zdjąć, kiedy ktoś mi przeszkodził.
- Ani. Mi. Się. Waż- ostrzegawczy głos Harry'ego skutecznie odwiódł mnie od pomysłu.- To są rurki z tlenem, nawet tego nie dotykaj.
Po surowych słowach jego twarz złagodniała i pogłaskał mnie delikatnie po policzku. Nic nie rozumiałam, nie wiedziałam gdzie jestem i co się ze mną dzieje. Czegoś mi brakowało. Zaraz, zaraz...
- Co z dzieckiem?!- moje oczy momentalnie rozszerzyły się do wielkości spodków.
- Spokojnie kochanie, już wszystko w porządku- widziałam, że Harry okłamuje zarówno mnie i siebie.
- Wcale, że nie...- wyszeptałam słabo.- Co się stało?
- Zadzwoniłaś do mnie, że masz krwotok. W szpitalu to potwierdzili, na osiemdziesiąt procent...
- Na osiemdziesiąt procent, co?!- histeria opanowała moje ciało.
- Dziecko umrze...- na te słowa zrobiło mi się czarno przed oczami. Pamiętam jeszcze tylko mój histeryczny szloch.
-----------------------------------------------------------------------------------
Wpadłam z przyjaciółkami na zajebisty pomysł. Jako, że blog niedługo powoli będzie zmierzał ku końcowi (ale mi się rymnęło, nie ma co) to wyszła inicjatywa pisania wspólnego hajsu. Of kors zacznę także smolić nowego własnego i was o tym poinformuję. Na razie zwiastun wspólnego bloga #klik pierwszy rozdział zapewne pojawi się dzisiaj #here
Dziesięć komów!
Ojej... Mam nadzieje, że dziecko jednak przeżyję... Nie lubie złych zakończeń... W mażdym bądź rZie SUPER blog, SUPER opowiadanie i SUPER. Pomysł ! Czekam na kolejny. Proszę dodaj szybko bo urwałaś w takim momencie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Sophie :D
:C Dziecko nie morze umrzeć :'(
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny :*
Nie mogę się doczekać kolejnego ;*
przeklinanie coś ci nie wychodzi .
OdpowiedzUsuńZresztą akcja też jest podobna do Kilku blogów, więc nie wiem czy sens to czytać , skoro wiem co się może zdażyć.
Nie wm, może jakoś to wyciągniesz ,ale narazie to jestem na Nie.
Jak jesteś kurwa na nie to nie czytaj proste? PROSTE
UsuńBędę płakać, jeśli dziecko Harry'ego i Melly umrze, nieeeee
OdpowiedzUsuńOni byli by takimi wspaniałymi rodzicami !!!
OdpowiedzUsuńNie chcemy końca :c
OdpowiedzUsuńoo boooozee no co ty chyba nie może umrzec?? to głupuie pisać tak długiego bloga a potem go kończyc śmiercia .. ONO NIE MOŻE !!! jeeejuu chyba sie porycze uwielbiam twojego bloga i jak on jej mogł to tak spokojnie powiedzieć matko booska !!! ale ja nie chce końca db sieczyta blog :**
OdpowiedzUsuńOjej, wzruszyłam się *.*
OdpowiedzUsuńDziecko umrze na 80%, więc miejmy nadzieję, że jednak te 20% wystarczy, aby przeżyło...
Monika :/
*.*
OdpowiedzUsuń