środa, 23 października 2013

Rozdział 59

 Fuknęłam zdenerwowana i opadłam na kanapę. Jasne, tego mi było trzeba!
- Ale tak ogólnie, to podoba ci się kolor?- upartość Harry'ego działa na mnie jak płachta na byka.
- Nie- wbiłam wzrok w kremową tapetę.
 Haz westchnął i opadł na kanapę obok mnie. Nasi styliści dyskretnie ulotnili się z pokoju, wyczuli budującą się atmosferę kłótni. Trwaliśmy w milczeniu przez dłuższą chwilę, ja dodatkowo jeszcze unikając wzroku Harry'ego. On natomiast wpatrywał się we mnie uparcie, czułam go. Byliśmy bardzo zgraną parą, ale były też momenty kiedy najzwyczajniej w świecie się kłóciliśmy. Wtedy nie było ani marchewką ani kijem, po prostu udawałam że Haz nie istnieje i nie muszę na niego zwracać uwagi. Lecz bywały chwile, gdy na siłę próbował do mnie dotrzeć i wybuchałam. Chłopak nie chciał takiej sytuacji teraz, więc siedział w miarę cicho. Do czasu.
- Co się dzieje? Masz gorszy dzień? Okres?- jego głos skrywał w sobie rozbawienie, które ja odebrałam jako naśmiewanie się.
- A co?! Nawet już zła być nie mogę?!- wstałam gwałtownie i zignorowałam czarne mroczki przed oczami. No tak, zapomniałam coś dzisiaj zjeść...
 Wymaszerowałam szybkim krokiem z pokoju przeznaczonego dla młodych par ze stylistami i poszłam w stronę samochodu. Nie interesowało mnie jak Harry wróci do domu, jednak usłyszałam go za sobą. Obejrzałam się z ciekawości za siebie: trzymał się w pewnej odległości ode mnie, lecz na tyle blisko żeby mi uświadomić, że nie jestem sama. Ale tego właśnie w tej chwili pragnęłam, a on najwyraźniej tego nie widział!
 Wyszłam z głównej części budynku i poszłam w stronę wind. Nacisnęłam przycisk przywołujący i z dozą jakiejś złośliwości pomyślałam, że to Harry będzie musiał wytrzymać w moim towarzystwie, a nie ja jego. Zaraz obiekt moich myśli pojawił się obok mnie.
- Czemu się na mnie obraziłaś?- zaczął cichym tonem.- Zrobiłem coś nie tak?
 Nie odpowiedziałam mu. Byłam zajęta swoimi myślami, nie marnowałam mocy obliczeniowej mojego mózgu na słuchanie jego słów. Może zachowywałam się chamsko, ale ryba mi to było.
 Winda nareszcie przyjechała, a ja wkroczyłam do niej z całą stanowczością. Nie oglądałam się na mojego wybranka, kiedy sam za mną podreptał jak kaczątko za mamusią. Nawet wyglądał jak kaczątko, z opuszczoną głową i pilnujący mnie, żeby się nie zgubić. Nagle zrobiło mi się go szkoda i chwyciłam go za rękę, mój naturalny odruch macierzyński, który pojawił się po narodzinach Darcy: kontakt cielesny. Harry, który zauważył moją zmianę nastroju, uśmiechnął się lekko pod nosem i oczy od razu mu zabłyszczały. Byłam z siebie dumna, że za pomocą tak małego odruchu, potrafię doprowadzić Haza do takiego stanu. A co ja potrafiłam zrobić, gdy byliśmy sami...
 Winda zatrzymała się, a my (oboje w dużo lepszych nastrojach) wyszliśmy z metalowego pudełka. Poszliśmy od razu w stronę samochodu, moja chęć prowadzenia nagle znikła i potulnie pozwoliłam Harry'emu przejąć dowodzenie. Puchł z dumy, najwyraźniej uważał, że to jego zasługa - moja zmiana nastroju. Kiedy już siedzieliśmy w aucie, odetchnęłam głęboko. Chłopak popatrzył na mnie z zainteresowaniem w oczach.
- Co?- zapytałam łagodnie.
- Nic, tylko... Strasznie często ci się wszystko zmienia, raz jesteś na mnie wściekła, raz kochasz mnie do nieprzytomności- wzruszył ramionami.- Po prostu nie nadążam.
- Spokojnie- położyłam swoją dłoń na jego.- Ja też nie.
 W dużo lepszej atmosferze niż byliśmy ostatnio, pojechaliśmy do domu. Widok, który nas tam czekał był niewiarygodny. Ledwo zdążyliśmy wejść do apartamentu, już doskoczyły do mnie dziewczynki.
- Chodź, chodź!- Stephanie i Megan przekrzykiwały się nawzajem, nie potrafiąc dojść do ładu i składu.
 Rzuciłam Harry'emu przepraszające spojrzenie, ściągnęłam szybkim ruchem conversy i pobiegłam za nimi. W salonie mała usilnie próbowała coś zrobić - dopiero chwilę później dotarło do mnie, że próbuje usiąść. Momentalnie padłam przy niej na kolana i pomogłam jej, efekt był zdumiewający. Die usiadła normalnie i zaczęła się śmiać. Chwilę potem kątem oka zauważyłam telefon Harry'ego i mój, obydwa wycelowane w naszą córeczkę. Ta spoglądała w kamery z ciekawością i uderzała piąstkami o ziemię, śmiejąc się radośnie. Po policzku poleciała mi łza.
----------------------------------------------
Hej ho, do szkoły by się szło! No właśnie, szło by się, ale się nie pójdzie... Sorry, że tak rzadko są rozdziały, ale mam full pracy i na chuja nie mogę z tym nadążyć. Po prostu bądźcie cierpliwi, okej? Jak zwykle będę informowała na stronce o nowych rozdziałach ;) Kocham Was misiaczki :* dwadzieścia komów i od razu wstawiam :D

23 komentarze:

  1. Troszke nie rozumiem czemu była na niego zła ale top pewnie moja nie uwaga i jak przeczytam drugi raz to skumam :D ale tak to świetny jak zawsze *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. aaa git . super ,, kocham cie ,, moja idolką jesteś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podpisujemy się pod tym a zalicz to jako koma
      julia i eliza

      Usuń
  3. Właśnie też za bardzo nie rozumiałam o co chodzi na początku ale rodział jest słodki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, mi samej poleciała łezka na końcu rozdziału.... ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle świetnie ;****

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowne ♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. supcio lovciam :) :p

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja fukam, bo szukam następnego :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziwne ,że rozdziałów umiem przeczytać w 3/4 dni,a takiej lektury co ma z 15 rozdziałów to juz nie przeczytam w 2 tygodnie :P Super piszesz ,po prostu boosko :) Nexxt! pleaseeee

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedy następny ????? :)

    OdpowiedzUsuń