środa, 9 października 2013

Rozdział 56

- Ale...- zaczęłam znowu.
- Nie- przerwał mi twardo Harry.
- Ale bo...
- Nie ma takiej opcji- Louis go poparł.
 Fuknęłam cicho i wtuliłam się bardziej w mojego chłopaka. Nasza córeczka się znalazła. Co ciekawe nawet nie "się" tylko Jason sam ją przyniósł. Potem okazało się, że ma zaburzenia orientacji psychicznej i cholera wie co mogło mu jeszcze przyjść do głowy oprócz "tylko" zabrania małej.
 Kiedy zobaczyłam moje słońce od razu coś się we mnie przekręciło i łzy zaczęły się ze mnie lać jak z węża ogrodowego. Niedaleko obok stał Jas w towarzystwie policjantów, ze skruszoną miną i błyskiem w oku mówiącym "to jeszcze się nie skończyło, wiesz?". Z miejsca się na niego rzuciłam i wbiłam mu paznokcie w skórę na twarzy. Przejechałam palcami po całej długości jego ślicznej buzi, pozostawiając po sobie krwawe smugi. Na chwilę oczy rozszerzyły mu się w geście przerażenia, aby za chwilę znowu zmienić się w wężowe szpary sygnalizujące wrogość. Tak w sumie, to o co temu facetowi chodzi? Przecież się rozstaliśmy! Rok temu! No fakt, rozeszliśmy się z powodu nieporozumienia, w które był zamieszany także Harry, ale to nie powód żeby go od razu nawiedzać i porywać córki. Przecież to niezrozumiałe. Chryste Panie, jaki ten koleś jest dziwny!
 Po tym zajściu chłopaki pilnowali mnie jak oka w głowie, żebym się nie rzuciła na tego typka. Oczywiście samo narzuca się pytanie: jak ja bym go mogła znaleźć w tym wielkim szpitalu? Otóż był na tym samym pietrze co ja i dodatkowo Darcy. Tyle że ona w innej sali i korytarzu, Haz krążył między nami, więcej czasu jednakowoż spędzając ze mną. Po prostu potrzebowałam go bardziej, musiałam wtulić się w jego silny tors, wpakować w płuca ten charakterystyczny, Hazzowy zapach. To było dla mnie jak narkotyk, potrzebowałam coraz to większych dawek. Mój kochany Harry nie odmawiał mi tego, a wręcz przeciwnie: instalował się przy moim boku i zasypiał. Zawsze był taki słodki we śnie, szczególnie kiedy szeptał moje imię. Dla mnie było to jak największy skarb, a jeszcze ze świadomością, że mamy razem dziecko!
                                                                              ***
 Kiedy wyszłam ze szpitala dostałam nakaz przebywania tylko i wyłącznie w domu. Nie mogłam się z niego ruszać, więc natychmiast zaczęłam zrzędzić Harry'emu który musiał pracować. Nie chciał chodzić do studia, zbuntował się przed Paulem, który w alternatywie kazał mu pisać z fanami. No bo skoro nie może nagrywać utworów, to niech chociaż wykaże się jakąś przydatnością! Tok myślenia tego człowieka czasami naprawdę mnie zadziwiał.
 Tym razem również tak robiłam.
- Harry!- jęknęłam.- Chce mi się pić.
- Już idę kochanie, co chcesz?- usłyszałam jak chłopak podnosi się z kanapy i idzie do kuchni.
- Kawę- miauknęłam.
- Wiesz, że ci nie wolno- ton Haza wyrażał współczucie, ale jednocześnie mocne postanowienie w sobie.
- No i co z tego?- obrażona na cały świat schowałam się pod kołdrę. Zaraz dotarły do mnie odgłosy kroków i już za chwilę chłopak był ze mną pod nakryciem.
- Co robimy?- zapytał konspiracyjnym szeptem, a ja nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu wstępującego mi na usta.
- A co chcesz robić?- odwróciłam głowę w jego stronę.
- No wiesz, jesteśmy sami...
 To fakt, moja mama i siostry wyciągnęły malutką na spacer i zostałam w domu kompletnie bez obowiązków.
- Możemy wyjść na spacer- obserwowałam z ironią jak uśmiech mojego ukochanego schodzi mu powoli z idealnie wykrojonych warg.
- Po pierwsze: nie wolno ci. Po drugie: po jaką cholerę robiłaś mi nadzieje? A po trzecie: czemu mi to robisz, kobieto?!
- Ponieważ chcę nas oboje wyciągnąć na świeże powietrze i zagwarantować sobie, że oboje będziemy mocno podnie....
- Dobra! Idziemy!- kołdra zaraz wylądowała na ziemi, a ja byłam ciągnięta przez Harry'ego do drzwi wyjściowych.
 Chłopak szybko się ubrał i pomógł mi nałożyć na siebie w jako takim tempie cały zestaw szalików, czapek i rękawiczek. Chwycił klucze od domu i szarmanckim ruchem przepuścił mnie pierwszą.
-------------------------------------------------------------------------------------
 Dobra Żydy! Macie ten rozdział, jak już zdołaliście wykrzesać z siebie marne 10 komentarzy... Okej, tylko tyle zażądałam, ale i tak jesteście Cygany! A tu ma być co najmniej 25 bo się fochnę!

26 komentarzy:

  1. Ale to jest ... aż brak mi słów CUDOWNE !!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty sie fochasz?? My się fochniemy, że nazywasz nas żydami i cyganami, lol -,-

    OdpowiedzUsuń
  3. Rodział super czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zawsze świetny ;P My żydy ? A to niby dlaczego !? Hahahahha dobra no to tak, cierpliwie będę czekać na następny rozdział...
    Ja też już mam dość tych wszystkich sprawdzianów...
    Do zobaczenia !

    OdpowiedzUsuń
  5. aaa świetny !! ciekawe co sie bedzie działo po tym spacerze ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu jak ty to robisz że nie mogę się doczekać następnych częśći

    OdpowiedzUsuń
  7. GENIALNY *-* jak zawsze

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na następny ...

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne, już nie mogę się doczekać next :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dawaj next, dawaj next!!! Bo najazd na chatę!!! Huahhahaaha <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Ogólnie rozdział zajebisty *o*
    Ale i tak sie nie fochniesz .. ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział, świetny. Co jak co, ale ja żydem nie jestem... chyba ;D
    Zapraszam do mua na nowy chapterek ;p http://do-not-worry-be-happy-xx.blogspot.com/ Xx

    OdpowiedzUsuń
  13. super czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak ty to robisz ??? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo proszę o następny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Pisz dalej bo nie wytrzymam

    OdpowiedzUsuń
  17. Dalejjjjjjjjj !!! ;*

    OdpowiedzUsuń